Muzyka

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 12

"Czy można tak samo kochać dwie osoby na raz?"

W końcu piętnasta i koniec lekcji. Ile ja na to czekałam by skończyć te dzisiejsze męczarnie. Spakowałam moje rzeczy do torby i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nie idziesz zobaczyć co dostałaś razem z Louis'em z projektu? - zatrzymał mnie Dean.
- Jakoś nie chce znać tej oceny. - odpowiedziałam obojętnie.
- Skoro tak chcesz. Ja idę swoją zobaczyć. - oznajmił blondyn.
- Będę razem z chłopakami na Ciebie czekała przy wyjściu. - powiedziałam do chłopaka i ruszyłam przed siebie. Jakoś ocena mnie nie bardzo obchodziła. Podeszłam do Kieran'a i Kit'a.
- A Ty nie poszłaś zobaczyć swojej oceny? - spytał Kieran.
- Nie chce wiedzieć co mam. - oznajmiłam. Kieran uśmiechnął się, jednak po chwili uśmiech mu znikł, a ja poczułam czyjeś ręce na moim brzuchu oraz, że zostałam podniesiona.
- Dzięki, dzięki, dzięki. - Louis kręcił mnie i dziękował.
- Louis puść mnie,bo zwymiotuje. - powiedziałam.
- Wybacz. -chłopak postawił mnie. Popatrzyłam na niego. Wyglądał tak jakby dostał upragnioną zabawkę.- Z czego się tak cieszysz? - spytałam.
- Jak to z czego? Dostaliśmy po szóstkach z projektu. - odpowiedział i mnie przytulił, a ja poczułam stado motyli w brzuchu.
- Nie dziękuj, w końcu razem zapracowaliśmy na tą ocenę.
- W większości to Twoja zasługa.
- Oj tam. - machnęłam ręką.
- W ramach podziękowań dasz się zaprosić na imprezę?
- Louis nie wiem czy to dobry pomysł.
- Proszę. - powiedział robiąc minę smutnego szczeniaczka.
- To na mnie nie działa Tommo.
- No weź. Nie daj się prosić. Jeśli się boisz to możesz wziąć swojego brata i przyjaciół.
- Nie boję się. - oznajmiłam.
- To w czym problem? Jade wiem, że byłem dla Ciebie podły. Wiem, że byłem chujem i kompletnym złamasem. Przeprosiłem Cię za to. Dzięki Tobie zmieniłem się, a jeśli nie to próbowałem. Chciałem się zmienić po to, abyś mi zaufała i się mnie nie bała. - powiedział ze spuszczoną głową.
- Louis tak zmieniłeś się. Zaufałam Ci już dawno... - przerwałam.
- Ale dalej się mnie boisz. - dokończył za mnie szepcząc.- W głębi duszy tak.
- Jade obiecuje Ci, że nic Ci nie zrobię, bo jesteś dla mnie ważna. - powiedział na co ja się uśmiechnęłam
- Ważna? - spytałam z nutką nadziei w głosie.
- No tak... Yyy ponieważ nie traktuje Cię... Jak znajomą... Tylko jak przyjaciółkę. - zaczął się jąkać.
- Pójdę z Tobą na tą imprezę. - uległam. Uległam dla świętego spokoju.
- Będę o siódmej. - powiedział i odszedł z rogalem na twarzy. Znowu narobiłam sobie nadzieje tak jak z Kieran'em. Dlaczego mam takiego pecha?

***oczami Louis'a***
Tomlinson Ty kretynie! Tylko na tyle było Cię stać? Tylko na tyle, aby powiedzieć jej, że traktujesz ją jak przyjaciółkę? - karciłem się w myślach.
- Kurwa! - uderzyłem całą siłą w mur.
- Louis wszystko dobrze? - podszedł do mnie James.
- Nic nie jest dobrze. - odpowiedziałem łapiąc się za rękę. - Jestem kretynem!
- Co się stało?
- Powiedziałem Jade, że jest dla mnie ważna, bo traktuje ją jak przyjaciółkę.
- Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?- Nie wiem James. Widziałem w niej tą nadzieje kiedy powiedziałem, że jest dla mnie ważna. Nie powiedziałem jej, że czuje coś do niej, bo stchórzyłem.
- Będziesz miał okazję, aby jej to jeszcze powiedzieć. - przyjaciel poklepał mnie po ramieniu.

***oczami Jade***
Wróciłam do chłopaków. Dean już wrócił, ale Kieran'a nie było. Dziwne.
- Gdzie Kieran? - spytałam.
- Poszedł wkurzony się przejść. - odpowiedział Kit.
- Wkurzony? - spytałam chociaż i tak znałam odpowiedź.
- Po tym co zrobił Louis to wziął swój plecak mówiąc, że idzie się przejść i odszedł wkurzony. - oznajmił Dean. Wow wygląda na to, że Kieran jest zazdrosny o Louis'a. W sumie dlaczego? Przecież sam dał mi do zrozumienia, że nic do mnie nie czuje. A co jeśli to co powiedział mi Dean jest prawdą, a Kieran jak mnie wtedy pocałował tylko spanikował?
- Nie czekaj na mnie z obiadem. - powiedziałam w stronę Kit'a zarzucając torbę na ramię.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Wyjaśnić kilka spraw. - odparłam.
- Uważaj na siebie.- Kit nie jestem dzieckiem. - zauważyłam. Kocham mojego brata jednak on traktuje mnie jak dziecko.

***oczami Kieran'a***
Dupek ze mnie! Straciłem osobę, na której mi cholernie zależy. Może jednak nie wszystko stracone. Może jeszcze odzyskam Jade. Kurwa! Co ja pierdole? Przecież jade jest wpatrzona w Louis'a jak w obrazek. Straciłem ją. Straciłem przez moją głupotę.

***oczami Jade***
Doskonale wiedziałam gdzie będzie Kieran. Zawsze można było znaleźć nas w naszym ulubionym miejscu. Nie myliłam się. Kieran tam był. Siedział na skale trzymając coś w ręce. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że trzyma nasze zdjęcie.
- Kieran czy... Czy Ty płaczesz? - spytałam, gdy zobaczyłam łzę spływającą po jego poliku. Szybko ją otarł i wstał.
- Po co tu przyszłaś? - spytał chłodno.
- Bo się o Ciebie martwię. - popatrzyłam na niego.
- Nie potrzebnie. - podniósł swój plecak i wyminął mnie.
- Proszę Cię porozmawiajmy. - złapałam chłopaka za rękę.- Nie mamy o czym rozmawiać. - wyrwał rękę z mojego uścisku i odszedł. Poczułam się źle. Jakbym straciła najważniejszą osobę w moim życiu. Czy to możliwe, że nadal kocham Kieran'a? Czy to możliwe, że darze silnym uczuciem dwie bliskie mi osoby?
- No, no... Kogo my tu mamy? - z rozmyślań wyrwał mnie głos. Głos Mark'a.
- Czego chcesz? - spytałam, gdy nie pozwolił mi przejść.
- Chyba raczej powinnaś zapytać kogo. - przybliżył się do mnie.
- Co chcesz zrobić? - zaczęłam się bać.
- Zobaczysz. - nie proszę tylko nie to.
- Kieran! - zaczęłam wołać przyjaciela.
- Zamknij się głupia kurwo! - Mark uderzył mnie z całej siły w twarz.
- Pomocy. - zaczęłam płakać.

***oczami Kieran'a***
Nie chciałem rozmawiać z Jade. Nie chciałem też, aby zobaczyła, że płacze jak baba. Ona zapewne chciała ze mną porozmawiać, a ja zachowałem się jak dupek.
- Kieran! - usłyszałem krzyk Jade. Stanąłem zastanawiając się co robić. Jednak, gdy usłyszałem pisk wiedziałem, że to oznacza coś złego.Pobiegłem tam gdzie zostawiłem Jade. Co jest kurwa?!
- Zostaw ją! - krzyknąłem, gdy zobaczyłem, że Mark się do niej dobiera. Nim zdążyłem podbiec on już uciekł. Podbiegłem do niej, aby jej pomóc, jednak ona mnie odepchnęła i podkuliła kolana pod brodę. Miała rozwaloną wargę, a z nosa leciała jej krew.
- Odejdź. - szepnęła i wybuchnęła płaczem.
- Nie odejdę. Nie pozwolę na to, by ten świr wrócił. - podszedłem do niej.
- Zostaw! - odepchnęła moją rękę kiedy chciałem wytrzeć jej krew z twarzy.
- Jade przepraszam. Gdybym Cię tutaj nie zostawił nic, by Ci się nie stało. Pozwól sobie pomóc, albo zadzwonię po pogotowie i policje. - powiedziałem stanowczo.
- Nie, tylko nie to. - szepnęła i pozwoliła mi przetrzeć ranę wodą.
- Czy on Ci coś zrobił? No wiesz... - zapytałem kiedy ruszyliśmy do domu.
- N-nie. - objąłem ją w talii, gdy zaczęła się chwiać. Szliśmy wolno. Przysięgam dorwę i zabije gnoja.

***oczami Louis'a***
Zamiast iść do domu, poszedłem się przejść. Muszę sobie w głowie poukładać co powiem Jade. Wiedzieć wiem, tylko nie wiem jak zacząć. Spacerując zobaczyłem znajome osoby. Jade i Kieran'a. Szli objęci. Nie wierzę w to co widzę. Jak? Kiedy? To niemożliwe. Louis jesteś kretynem. - skarciłem siebie w myślach.

***oczami Jade***
- Jade! - podniosłam swój wzrok i zobaczyłam Louis'a. - Co Ci się stało? - spytał zaciskając pięści widząc Kieran'a obok mnie.
- Nic. - mruknęłam.
- Jak nic? On Ci to zrobił?
- Tak ja ją uderzyłem i w ramach pokuty ją prowadzę. - warknął Kieran.
- Nigdy nie wiadomo do czego jesteś zdolny!
- Skończcie! - syknęłam.
- Kto Cię tak urządził? - spytał Tommo patrząc na mnie.
- Wywróciłam się.
- Tak jasne.
- Jade nie kłam i powiedz mu prawdę. - wtrącił Kieran.
- Zamknij się Kieran. - powiedziałam stanowczo.
- O co tu chodzi? - spytał Louis.
- Chodzi o to, że Twój przyjaciel Mark próbował ją zgwałcić i to przez niego jest pobita. - oznajmił chłopak.- Co kurwa?! Zabiję gnoja! - splunął i ruszył.
- Louis stój! Gdzie idziesz? - złapałam chłopaka za ramię.
- Jak myślisz? - spytał. Patrzyłam na Kieran'a i na odchodzącego wkurzonego Louis'a.

"Dla kogoś kogo kochasz jesteś w stanie zrobić wszystko!"

Hej kochani! Na początku przepraszam za to, że tyle czekaliście :C Pozwalam Wam w komentarzach mnie ochrzanić za to ;d A teraz chciałabym Wam życzyć dużo zdrówka, pieniędzy, szczęścia, miłości, spełnienia marzeń na nowy rok. Oraz abyśmy doczekali się koncertu 1D ^^ Oraz by chłopcy z Room 94 przyjeżdżali do nas częściej :D BTW Jest ktoś z kim się będę widziała w Katowicach na koncercie Room 94? Dobra nie przynudzam ;d Proszę jeśli CZYTASZ=KOMENTUJ, bo to naprawdę motywuje <3 Kocham Was 
Jeśli macie pytanka bądź chcecie być w kontakcie to zapraszam na ASK~ Kika


niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 11

- Czego tu szukasz? - spytałam.
- Jade ja... - chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu.
- Wejdź. - wpuściłam go do środka. - Zaczekaj tu, a ja zaraz przyjdę.
- Okey. - odpowiedział chłopak. Poszłam na górę do swojego pokoju, by wziąć połowę materiałów dla niego. Po chwili już z nimi schodziłam na dół.
- Masz to dla Ciebie. - powiedziałam podając mu je.
- Co to? - spytał wyraźnie zdziwiony.
- To jest Twoja połowa materiałów, z tego masz zrobić pół projektu. - oznajmiłam.
- Ale Jade. - popatrzył na mnie.
- Nie ma żadnego ale. Louis, Mark potraktował mnie jak śmiecia, a Ty nawet nie zareagowałeś.
- Wiem Jade, za to Cię przepraszam. Zachowałem się jak idiota. Powinienem od razu mu dać w twarz.
- To nie o to chodzi, że miałeś mu dać w twarz tylko o to, że mogłeś mu coś powiedzieć. - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Przepraszam. - szepnął łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam w jego oczy. Były przepełnione winą i smutkiem. Wtedy uległam.
- Ostatni raz. - tym razem to ja szepnęłam i uwolniłam rękę.
- Dziękuje. - powiedział uśmiechając się.
- Idziesz czy będziesz stał tu jak debil? - spytałam wspinając się po schodach. Tommo ściągnął buty oraz kurtkę i ruszył za mną.


***
- Nie wiem jak Tobie, ale mnie już się dzisiaj nie chce tego robić. Mam dość. - oznajmiłam odsuwając od siebie wszystkie książki i materiały.
- To co robimy? - spytał Louis składając cały bałagan.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Ty jak chcesz to idź do domu, a ja to ogarnę.
- Mam lepszy pomysł. Razem tu posprzątamy, a później obejrzymy jakiś film. Co Ty na to? - spytał patrząc na mnie. Spodobał mi się ten pomysł.
- Okey. - uśmiechnęłam się di niego i wzięłam się za sprzątanie. Po chwili Louis dołączył do mnie. Po nie całych piętnastu minutach mieliśmy już wszystko posprzątane.
- To co oglądamy? - spytał, gdy byliśmy już w salonie.
- Wszystko byle nie komedię romantyczną. - oznajmiłam.
- Czemu nie komedię romantyczną? - popatrzył na mnie.
- Bo zawsze się na nich rozklejam? - miało wyjść jak stwierdzenie, jednak wyszło jak bym go o to pytała.
- To co powiesz na film "Mój przyjaciel Hachiko"?
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- No weź proszę.
- Ugh. No dobra. - zgodziłam się.


*** oczami Kit'a ***
- Dobra chłopaki zaraz wracam. - powiedziałem wstając z kanapy.
- Gdzie idziesz? - spytał Dean.
- Odę sprawdzić co z Jade. Czy się nie nudzi. - oznajmiłem.
- Stary nie uważasz, że trochę przesadzasz? - spytał Sean.
- Nie, nie uważam. Idę tylko zobaczyć czy jest w domu. - powiedziałem.
- Poczekaj pójdę z Tobą. Przy okazji podasz mi co było zadane. - Rzucił Kieran.
- No to rusz się.


***
- Jade jesteś? - spytałem ściągając kurtkę.
- Tak, tutaj. - powiedziała. Była w salonie. Poszedłem tam w raz z Kieran'em.
- Hej Ja... - rzucił Kieran, ale gdy zobaczył Louis'a to momentalnie zamilkł.
*** oczami Kieran'a ***
Kurwa wiedziałem. Zajebiście. Wiedziałem, że przez ten jebany projekt Jade z Louis'em ją stracę. Dlaczego byłem aż tak głupi? Czemu nie powiedziałem jej od razu co do niej czyje? Może nie wszystko stracone. Może, gdy się postaram to jeszcze będziemy razem.
- To ja będę się już zbierał. - z moich rozmyślań wyrwał mnie Louis. Tak, tak idź.
- Louis nie musisz iść. Oni zaraz sobie pójdą. - Jade poszła za nim do korytarza.
- I tam mam jeszcze parę spraw do załatwienia na mieście. - uśmiechnął się do niej zakładając kurtkę, a mnie momentalnie wzięło na wymioty. - Widzimy się jutro, tak? - spytał ją.
- Tak. - rzuciła Jade.
- W takim razie do jutra. - powiedział i zrobił coś co wyprowadziło mnie z równowagi. Pocałował ją w polik. Myślałem, że wybuchnę ze złości.


*** oczami Jade ***
Zatkało mnie. Najnormalniej w świecie mnie zatkało. Louis mnie pocałował w polik. Myślałam, że rozpłynę się z radości. Nie wiem czy Louis zrobił to specjalnie po to by rozzłościć Kieran'a czy z innego powodu. Lecz, gdy tylko się odwróciłam do Kieran'a to już wiedziałam. Momentalnie zrobiło mi się przykro. Chciało mi się płakać. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że naprawdę zakochałam się w Louis'ie. Gdy tylko spojrzałam na Kieran'a i zobaczyłam jego minę to wiedziałam, że Louis zrobił to specjalnie by go rozzłościć.
- Kieran mam dla Ciebie te... Jade co się stało? - spytał Kit, gdy zszedł na dół.
- N-nic. - powiedziałam łamliwym głosem.
- Na pewno? - dopytał.
- Tak. - odpowiedziałam. Poczekałam aż Kit z Kieran'em wyjdą i poszłam do siebie.


*** oczami Louis'a ***
Rozbawił mnie Kieran, gdy zobaczył, że razem z Jade oglądamy film. Jednak bardziej rozbawił mnie, gdy pocałowałem Jade w polik. Czemu to zrobiłem? Nie wiem. Na pewno nie zrobiłem tego by rozzłościć Kieran'a. Chociaż. Nie. Zrobiłem to dlatego, że... kurde, nie umiem do siebie dopuścić tej myśli, że... że zakochałem się w Jade. Jeszcze nigdy się tak nie czułem jak przy Jade. Miałem wiele dziewczyn, ale tak naprawdę tylko na jedną noc. To tylko moja wina, że wyrobiłem sobie taką reputację, a nie inną. To tylko moja wina, że jestem postrachem dla innych, ale postaram się zmienić dla Jade. Postaram się by była moja.

*** tydzień później ***

*** oczami Jade ***
Przez ten tydzień ja i Louis zbliżyliśmy się do siebie. Chyba. Przynajmniej ja to tak odbieram. Nawet jeśli nie to trudno, przyzwyczaiłam się do tego. Chociaż zauważyłam, że Kieran tak jakby zaczął się bardziej starać. Tak naprawdę to nie wiem czy jeszcze coś do niego czuje.
- Dobra Jade, skończ! Co będzie to będzie. - skarciłam się w myślach. Podeszłam do szafy zastanawiając się co mam dzisiaj ubrać. Po chwili wybrałam zestaw i poszłam do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę, ubrałam się i włosy spięłam w luźnego koka. Chwilę później byłam już w swoim pokoju. Schowałam do torby potrzebne na dzisiaj książki oraz zeszyty i zeszłam na dół. Kit'a nie było. Dziwne. Na stole w kuchni było tylko śniadanie i kartka od niego, że musiał wcześnie iść do szkoły. Dobrze, że idę sama. Przynajmniej nie będę szła z Kieran'em. Poszłam do korytarza i zaczęłam ubierać moje ukochane convers'y. Zarzucałam na siebie kurtkę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Błagam tylko, żeby to nie był Kieran. - modliłam się w myślach podchodząc do nich. Otworzyłam je z zamkniętymi oczyma.
- Cześć śliczna. - otworzyłam oczy i zobaczyłam Louis'a. Chwila co? Czy on mnie nazwał "śliczna"?
- Błagam bez takich. - wpuściłam go do środka.
- Czemu? - spytał.
- Po co przyszedłeś? - zmieniłam temat.
- Po Ciebie.
- Po mnie? - wystrzeżyłam oczy.
- No tak, zbieraj się. - powiedział biorąc moją torbę. Zakluczyłam dom i poszłam za Louis'em. Wzięłam od niego moją torbę i poszliśmy.
- Ja może pójdę sama. - powiedziałam, gdy zobaczyłam James'a. Louis pokiwał tylko przecząco głową.
- Cześć Jade. - rzucił James.
- Hej. - powiedziałam nieśmiało. - Louis ja może jednak pójdę sama. Jeszcze ktoś ze szkoły nas razem zobaczy i będziesz miał nieprzyjemności.
- Przestań, okey? - popatrzył na mnie uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jade. - zatrzymał nas James.
- Tak? - szepnęłam.
- Posłuchaj. Przepraszam Cię za to, że byłem dla Ciebie taką świnią. Teraz tego żałuje.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. - Przyzwyczaiłam się do tego.
- Przepraszam. - szepnął patrząc mi w oczy.
- W porządku. - uśmiechnęłam się do siebie.
- Ekhm. - usłyszeliśmy dość głośne odchrząknięcie Louis'a.
- Stary nie wkurzaj się tak. Przecież Ci jej nie odbiję. - zaśmiał się James, natomiast Louis spalił buraka. Popatrzyłam na chłopaka i zaśmiałam się cicho.


***
Połowa lekcji minęła mi dość szybko. Zdziwiłam się, że nawet na chemii uważałam. Nawet zarobiłam piątkę. Co się ze mną stało? Może Louis tak na mnie działa. Nie, na pewno nie. Weszłam do sali z angielskiego kładąc książkę i zeszyt na ławce. Po chwili do sali wszedł Louis James i Mark oraz reszta klasy. No tak, zapomniałam, że mamy jeszcze razem lekcje. Louis podszedł do ławki gdzie siedziałam. Instynktownie wzięłam książkę oraz zeszyt i wstałam.
- Siedź. - Tommo mnie zatrzymał.
- Przecież... - chciałam odpowiedzieć.
- Błagam nie zachowuj się jak dziecko. Siedzisz tutaj razem ze mną. - powiedział stanowczo.
- Skoro tak chcesz. - uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam na Dean'a. Był zdziwiony, że Louis mnie nie wywalił tylko zatrzymał. Z resztą ja też byłam w ciężkim szoku.
- Zdenerwowana? - spytał po chwili ciszy.
- A czym mam być zdenerwowana? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Dzisiaj babka poda nam oceny z projektu i to jest nasza ostatnia lekcja dzisiaj. - oznajmił.
- Zapomniałam o tym. - powiedziałam smutnym głosem na co Tommo się zaśmiał.
- Cisza. - powiedziała ostro nauczycielka. - Zapewne chcecie poznać oceny z projektu. No i poznacie je. - przerwała, a ja zaczęłam się wiercić i obgryzać paznokcie.
- Nie denerwuj się. Będzie dobrze. - Louis złapał mnie za rękę uśmiechając się. Zaskoczył mnie. W duchu nie byłam już zdenerwowana tylko skakałam z radości.
- Swoje oceny będziecie mogli poznać dopiero o piętnastej. Zostanie wywieszona lista z Waszymi ocenami. Mogę tylko powiedzieć, że nie ma rewelacji. Są tylko dwie najlepsze prace. - oznajmiła. Super, jeszcze tylko trzy godziny. Teraz tym bardziej się nie skupie.

-----------------------------------------------------------------
Nareszcie się doczekaliście :) Przepraszam za tak długą nieobecność ;x Jeśli dalej tak ze mną będzie to po prostu napiszę Wam jak chciałam aby to opowiadanie wyglądało. W skrócie Wam napiszę :) Wybaczcie mi :) Jeśli macie do mnie jakieś pytania bądź chcecie mieć ze mną kontakt to zapraszam na ASK CZYTASZ=KOMENTUJ ~Kika

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 10

*** dwa dni później ***
- Jade możemy porozmawiać? - na przerwie podszedł do mnie Louis.
- Umm no jasne. - odpowiedziałam bez wahania.
- Chodź. - pociągnął mnie na zewnątrz.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - spytałam, gdy on oparł się o mur.
- No, bo ten... Jade ja... Kurde nie wiem jak to powiedzieć. - szepnął.
- Powiedz to normalnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jade ja się w Tobie zakochałem. - oznajmił, a mnie zatkało.
- Louis j...ja nie wiem co mam powiedzieć.
- Okey. Rozumiem. Nie czujesz tego samego. Wiem byłem skończonym kutasem w stosunku do Ciebie. Wystarczy, że powiesz nie i dam Ci spokój. - powiedział patrząc na swoje buty. Zszokowała mnie jego wypowiedź.
- Louis ja też się w Tobie zakochałam. - odparłam łapiąc go za rękę. Powoli zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a nasze usta dzieliły centymetry.

*piiiiip piiiiip*
- Matko jaki dziwny sen. - powiedziałam sama do siebie wyłączając budzik. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.

* oczami Louis'a *
- To co, dzisiaj się widzimy u Ciebie czy u mnie? - spytałem Jade?
- Louis ja nie wiem czy to jest dobry pomysł żebyśmy przychodzili do siebie robić ten projekt. Lepiej będzie, gdy podzielimy się na pół. - odpowiedziała.
- Jade dlaczego?
- J...ja się boję Ci to powiedzieć.
- Jade mów, przecież nic Ci nie zrobię.
- Louis ja się chyba w Tobie zakochałam. - szepnęła nie patrząc na mnie. Stanąłem jak wryty. Nie wiedziałem co mam zrobić, a tym bardziej co mam odpowiedzieć. Co prawda ja też chyba się w niej zakochałem. Jade widząc, że nic nie odpowiadam chciała odejść. Złapałem ją za ramię.
- Jade poczekaj. Ja też muszę Ci coś powiedzieć. Ja też się w Tobie zakochałem. - szepnąłem przybliżając się do niej.

*piiiiip piiiiip*
- Kurwa! - przetarłem oczy i wstałem z łóżka. Poszedłem do łazienki by się ogarnąć. Przez cały czas myślałem o tym cholernym śnie. Nie mogę się przecież zakochiwać w Jade. Kurwa. Może i zmieniłem do niej stosunek, ale na pewno się w niej nie zakochuje.

***
- Louis czy Ty w ogóle nas słuchasz? - spytał James wybijając mnie przy tym z rozmyślań.
- Co? Yyy tak, a o czym mówiliście? - popatrzyłem na nich.
- Już nie ważne. - rzucił Mark. - Idziemy zapalić?
- To Ty idź, a ja tylko zamienię dwa słowa z Tommo. - powiedział James. O czym on chce ze mną rozmawiać?
- Dobra. - wzruszył ramionami blondyn i odszedł.
- Stary co się z Tobą dzieje? - spytał, gdy Mark zniknął z naszego pola widzenia.
- Nic, a co się ma dziać? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Odkąd zacząłeś robić ten projekt z Jade to się zmieniłeś. Chodzisz zamyślony i nie kontaktujesz. - powiedział krzyżując ręce na piersi.
- Obiecaj mi tylko, że jeśli Ci powiem to nikt się nie dowie, a tym bardziej Mark. - oznajmiłem
- Louis możesz na mnie liczyć.
- Od początku naszego projektu z Jade zmieniłem o niej zdanie. Nie traktuje jej tak jak kiedyś. Wiesz dokuczanie i tak dalej. James ja chyba się w niej zakochuje. - ostatnie słowa wypowiedziałem szeptem.
- Ty żartujesz, prawda? - zaśmiał się, jednak widząc mój wyraz twarzy przestał.
- Nie, ja nie żartuje. - westchnąłem chowając twarz w dłoniach.
- Jesteś tego pewien?
- Ona mi się dzisiaj śniła. Śniło mi się, że Jade wyznała mi miłość. Ja jej później też wyznałem, przybliżyłem się do niej i nagle budzik zadzwonił. - opowiedziałem mu w wielkim skrócie ten sen. Błagam niech tylko nie palnie nic głupiego, bo tego pożałuje.
- Stary nie wiem co mam Ci powiedzieć, a tym bardziej doradzić. - odparł klepiąc mnie po ramieniu.
- Obiecaj, że Mark się nie dowie. - powiedziałem wstając.
- Masz moje słowo.

***oczami Mark'a***
Co tak długo James zamienia z Louis'em te dwa słowa. Dlaczego ja nie mogłem być przy tym? Chuj. Nie chce nawet wiedzieć o czym rozmawiają. Kurwa co ja pierdole? Przecież chce wiedzieć. Wróciłem się i stanąłem za murem tak aby mnie nie zauważyli, a ja żebym usłyszał. Po nie długiej chwili słyszałem piąte przez dziesiąte. Chwilę później słyszałem coś o Jade, ale nie do końca wiem co.
- Obiecaj, że Mark się o tym nie dowie. - powiedział Louis.
- Masz moje słowo. - James. O czym kurwa nie mogę się dowiedzieć?!
- O czym nie mogę wiedzieć? - wyszedłem zza muru.
- O niczym. - powiedzieli równocześnie. Tak kurwa. Niby jesteśmy przyjaciółmi, a mają przede mną tajemnice.
- No okey. -  wzruszyłem ramionami na znak, że mnie to nie obchodzi, a tak naprawdę ciekawość zżerała mnie od środka. Mogę się założyć, że chodzi o Jade. Skoro nie chcą mi powiedzieć to zemszczę się.

*** oczami Jade ***
- Jade! Jade! Jesteś tutaj? - spytał Kieran wymachując mi rękami przed twarzą.
- Nie... To znaczy tak. - odpowiedziałam.
- Właśnie widać. - odparł.
- Co chcieliście ode mnie? - spytałam.
- Wpadliśmy na pomysł z chłopakami by pojechać razem pod namioty i chcemy wiedzieć co o tym sądzisz? - spytał Kit.
- Róbcie co chcecie. - odparłam. - Dean możemy porozmawiać?
- No jasne. - uśmiechnął się.
- Wy idźcie, a my Was dogonimy. - powiedziałam.
- To o czym chciałaś rozmawiać? - spytał, a ja poczekałam aż Kieran i Kit znikną z naszego pola widzenia.
- Dean mam problem. - powiedziałam do przyjaciela.
- Z Louis'em? - spytał.
- Tak, ale to zupełnie inny problem.
- W takim razie mów.
- Chodzi o to, że chyba zakochuje się w Louis'ie. - szepnęłam.
- Co? - spytał. Wyraźnie nie zrozumiał co do niego powiedziałam.
- To co usłyszałeś. Dean co ja mam zrobić. Zakochuje się w chłopaku, który jest dla mnie skończonym kutasem. - na końcu załamał mi się głos.
- Jade j...ja nie wiem co mam Ci powiedzieć. - powiedział przytulając mnie.
- Kolejny raz. Kolejny raz, kiedy zakochuje się w skończonym kretynie. - powiedziałam i kilka łe spłynęło po mich polikach.
- Wiem, że Cię to boli, ale Ty przecież nie wesz czy on nie czuje tego samego. - odparł ocierając moje łzy.
- Dean proszę Cię, że niby ktoś miałby zakochać się we mnie? Takie rzeczy to tylko w bajkach. Dobra chodź, bo chłopaki zaczną się martwić. - powiedziałam. Dean skinął tylko potwierdzająco głową i poszliśmy.

*** oczami Mark'a ***
Powoli Louis i James zaczynają mnie wkurwiać. Stanie im się coś jak powiedzą mi o czym rozmawiają? Nie chce się mścić, ale chyba będę musiał.
- O czym rozmawiacie? - spytałem ich, gdy zobaczyłem, że znowu rozmawiają między sobą.
- O niczym. - odpowiedział James. Tak o niczym. Jasne.
- Czemu mi nie chcecie powiedzieć?! Przecież trzymamy się razem!
- Po pierwsze nie krzycz, a po drugie są rzeczy, o których Ty nie musisz wiedzieć. - oznajmił Louis.
- Chodzi o Jade, zgadłem?
- Co? - powiedzieli równocześnie.
- Rozmawiacie między sobą o Jade! - rzuciłem.
- Nie, nie rozmawiamy o niej. - powiedział Louis.
- Zdaje Ci się. Rozmawiamy o szkole. - James.
- Tak jasne. Za chuja to róbcie sobie kogoś innego, a nie mnie!
- Stary nie unoś się tak. - rzucił James. Miałem ochotę mu za kurwić, ale powstrzymałem się. Zobaczyłem, że Jade idzie w naszą stronę. No to się trochę zemścimy.
- Siema sieroto. - powiedziałem, gdy była wystarczająco blisko.
- Do mnie to było?
- No chyba nie do mnie. Skończ tak przynudzać Louis'owi na tym Waszym projekcie, bo biedny się skarży.
- Skończ. - szepnął Louis.
- Co skończ? Taka prawda. No tak w końcu biedota taka jest.
- Jesteś chujem Mark. - pokazała na mnie. - A Ty Louis... Brak mi na Ciebie słów. - powiedziała i uciekła z załzawionymi oczami.
- Coś Ty kurwa najlepszego zrobił?! - krzyknął na mnie Louis.
- Ja? Ja Ci tylko przysługę zrobiłem. - uśmiechnąłem się.
- Jade ma racje, jesteś chujem! Dostałbyś w mordę, ale szkoda mi na Ciebie pięści. - oznajmił odchodząc razem z James'em.

*** oczami Jade ***
Przyzwyczaiłam się, że jestem traktowana inaczej, bo nie mam rodziców, ale nigdy nikt nie upokorzył mnie tak jak Mark. Mógł mu Louis coś powiedzieć. Zapomniałam. Przecież Louis'owi jest wszystko jedno, gdy robimy razem ten projekt. Koniec! Ja zrobię sama połowę projektu i Louis niech też zrobi. Dlaczego tylko ja mam takiego pecha w życiu?
- Jestem! - powiedziałam kładąc torbę na podłogę i zaczynając ściągać buty.
- Już jesteś? - spytał Kit z kuchni.
- Tak, a co w tym dziwnego? - usiadłam przy stole i patrzyłam jak mój brat gotuje.
- No, bo miałaś być za godzinę.
- Odwołali nam ostatnią lekcje.
- A chyba, że tak.
- Co na obiad? - zmieniłam temat.
- Dowiesz się jak będziesz miała na talerzu. - uśmiechnął się do mnie.
- Ugh. - przewróciłam oczami. Po dziesięciu minutach Kit podał mi talerz z jedzeniem. - Ty nie jesz? - spytałam, gdy zobaczyłam, że sobie nie nałożył.
- Nie, bo idę do chłopaków. - odpowiedział.
- Ale nie robię projektu z Louis'em.
- I tak się z nimi umówiłem. - powiedział całując mnie w czoło. Po trzydziestu minutach od wyjścia Kit'a usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i w nich stanął Louis.

----------------------------------------------
Z góry przepraszam, że tak długo czekaliście, ale albo brak weny albo chęci ;x Zastanawiam się nad całkowitym zawieszeniem bloga z tego powodu :( Dobra nie zanudzam :) Kocham Was i jak CZYTASZ=KOMENTUJ ~ Kika

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 9


Prośba ;) Każdy kto czyta to opowiadanie to niech po sobie zostawi jeden komentarz ;)

*** kolejny dzień ***
- Jade! Jade! Wstajesz? - obudził mnie głos Kit'a.
- Umm tak. - powiedziałam przewracając się na bok.
- Wiesz która godzina? - spytał.
- Która? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- 12:30, to wstajesz? - uniósł brwi.
- Co?! Która?! - szybko wstałam z łóżka i zaczęłam się szykować. Za 30 minut przyjdzie Tomlinson. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę i można powiedzieć, że byłam prawie gotowa. Zeszłam na dół. Kit najwyraźniej gdzieś się szykował.
- Szybka jesteś. - zaśmiał się.
- Spadaj. - wystawiłam mu język. - A Ty gdzie? - spytałam.
- Do chłopaków. - odpowiedział.
- I zostawisz mnie samą?
- Nie będziesz sama, będziesz z Louis'em. - poruszył zabawnie brwiami na co ja myślałam, że zwymiotuję.
- Głupek. - warknęłam.
- Też Cię kocham. - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Sama w domu z Tomlinson'em. Super. Przecież on mi może coś zrobić. Spojrzałam na zegarek.
- Trzynasta. - powiedziałam. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Ocho jaki punktualny. Poszłam mu otworzyć.
- Hej. - rzucił, gdy otworzyłam drzwi.
- Hej.
- Wpuścisz mnie czy będziemy tą prezentacje robić tutaj? - popatrzył na mnie.
- Przepraszam, wejdź. - przesunęłam się by mógł wejść.
- Gdzie mam iść? - spytał.
- Na górę, drugie drzwi po lewej. - pokierowałam go. - Chcesz coś do picia?
- Wodę, jeśli można.
- To Ty idź na górę, a ja zaraz przyjdę. - oznajmiłam patrząc jak wspina się po schodach. Jaki on miły. Weszłam do kuchni. Wzięłam dwie szklanki oraz wodę i ruszyłam do mojego pokoju. Louis siedział przy biurku oglądając mój pokój.
- Ładnie tu macie, jak na bied... - przerwał.
- Jak na biednych. - dokończyłam za niego rozlewając wodę do szklanek.
- Nie to chciałem powiedzieć. - powiedział.
- Ale miałeś na myśli. To, że ja i Kit nie mamy rodziców to nie znaczy, że jesteśmy biedniejsi od Ciebie czy innych. - powiedziałam podając mu szklankę. Bałam się tego, że zaraz wybuchnie swoją złością. Wzięłam swoją szklankę i usiadłam zdaleka od niego.
- Nie musisz się mnie bać. Nic Ci nie zrobię. - oznajmił. Zaskoczyła mnie jego wypowiedź.
- A Ty nie musisz być dla mnie miły. - prychnęłam.
- Czyli mogę być wredny jak w szkole. - uniósł brwi.
- Jeśli musisz. - mruknęłam.


*** oczami Louis'a ***
Jade się mnie bała. Wiem kiedy się mnie boi. Dobrze znam jej strach. W sumie to dobrze, niech wie kto rządzi. Mogłem też wcześnie ugryźć się w język. Nie chciałem tego powiedzieć na głos.
- Masz jakiś pomysł na tą prezentację? - przerwałem ciszę.
- W sumie to ta prezentacja po części mogła by opiywać Ciebie. - powiedziała bez wyrzutu.
- Co?! - zacisnąłem pięści.
- Przepraszam. - podciągnęła kolana pod brodę. Patrzyłem na nią wkurzony. Nagle z jej oczu popłynęły łzy. Wtedy. Wtedy coś we mnie pękło. Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyny płaczącej przeze mnie, przez to, że jej dokucza. Wiele dziewczyn płakało, ale tylko na pokaz bym do nich wróciłaś.
- J-Jade. - podszedłem do niej. - J-ja p-przepraszam. - szepnąłem.
- Louis proszę Cię nie przepraszaj, bo i tak oboje dobrze wiemy, że dalej będziesz robił to samo. - odsunęła się ode mnie. To mnie trochę zabolało. Nie chciałem jej dokuczać, ale byłem zmuszony, by nie zepsuć swojej reputacji w szkole.
- Przepraszam, przepraszam Cię za wszystko. - powiedziałem idąc w stronę drzwi.
- Gdzie Ty idziesz? - podniosła się z podłogi.
- Idę do domu. Wiem przeze mni nie robimy tego projektu.
- Louis. - złapała mnie za ramię, jednak puściła, gdy na nią spojrzałem. Ona się mnie boi. Chciałem tego, ale to zaszło zadaleko. - Louis  ja wiem, że Ty potrafisz się kontrolować. Chcę żebyśmy zrobili ten projekt razem. - powiedziała.
- Po mimo tego co Ci robiłem? - spojrzałem na nią.
- Tak. - odpowiedziała, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Matko jakie ona ma ładne oczy. Nie chwila co ja bredzę, przecież ja nie mogę tak myśleć, a tym bardziej się w niej zakochać.


*** oczami Jade ***
Przestraszyłam się Louis'a dlatego tak zareagowałam. Nie chciałam by powtórzyła się sytuacja z przed dwóch dni. Jednak zaskoczyła mnie jego postawa. Przeprosił mnie. Przeprosił za wszystko. Zrobiło mi się go żal, bo wiem, że zależy mu na tym projekcie tak samo jak mi. Chciał iść, ale zatrzymałam go.
- Po mimo tego co Ci robiłem? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam podnosząc wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy, gdy nie były przepełnione złością, były ładne. Przyglądałam się mu był przystojny. Stop. Matko co ja bredzę. Jade ogarnij się. Nie możesz tak myśleć. - skarciłam się w myślach. Jeszcze tego brakuje bym się w nim zakochała. Nie mogę. Louis to mój wróg. Zresztą nawet nie bylibyśmy razem.
- Dziękuje. - jego słowa wybiły mnie z rozmyślań.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. - uśmiechnęłam się lekko.


***
- To co, może tym razem u mnie? - spytał Tomlinson, gdy odprowadziłam go do drzwi.
- Dobrze. - odpowiedziałam.
- Jade, jeśli się boisz to możemy projekt robić u Ciebie. - oznajmił.
- Przyjdę z obstawą. - zażartowałam.
- Spoko. - mruknął ubierając buty.
- Żartowała. - zaśmiałam się, Louis tylko na mnie popatrzył.
- Nie boisz się, że mogę Ci coś zrobić?
- Teraz już nie. - odpowiedziałam stanowczo.
- W takim razie do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł.


*** oczami Louis'a ***
Nie sądziłem, że Jade może okazać się tak fajną osobą. Co prawa znam ją lepiej niż kiedyś dopiero kilka godzin, a już zdążyłem zmienić o niej zdanie. Teraz zaczynam żałować, że jak dokuczałem.
- Louis. - podeszli do mnie Mark i James.
- Co Wy tu robicie?! - spytałem.
- Przyszlismy po Ciebie. - powiedzial James.
- Możecie powiedzieć po jaką cholerę?! - zapytałem chociaż dobrze wiedziałem, że przyszli wypytać o Jade.
- Powiesz nam jak tam Twoja i Jade prezentacja? - spytał.
- Było... nudno. Modliłem się aby jak najszybciej od niej wyjść. - skłamałem. Co miałem im powiedzieć, że mi się nawet podało.
- Skąd my to wiedzieliśmy. - Mark walnął James'a w ramię. James trochę na mnie dziwnie patrzył. Błagam niech nie zaczyna czegoś podejrzewać.
- Kiedy się znowu spotykacie? - zapytał James.
- Jutro. - odpowiedziałem.
- No to współczuje Ci. - oznajmił Mark.
- Dobra dosyć tego gadania. Idziemy się zabawić i wyrwać jakieś laski. - powiedział James. Nie zaprzeczyłem, a chciałem to zrobić.


*** oczami Jade ***
Kiedy Louis wyszedł zaczęłam sprzątać. Zmieniałam powoli o nim zdanie. Myślałam, że będzie taki jak w szkole. Jednak się pomyliłam. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Słucham?
- Hej Jade. - usłyszałam głos Kieran'a.
- Kieran. Hej. - odpowiedziałam
- Nie przeszkadzam? - spytał.
- Właściwie to nie. - odpowiedziałam.
- Zrobiliście sobie przerwę czy skończyliście?
- Już skończyliśmy. - oznajmiłam.
- To nawet świetnie się składa. - rzucił i rozległ się dzwonek do drzwi.
- Wiesz, co Kieran ktoś dzwoni do drzwi. Zaraz oddzwonię. - powiedziałam i nie czekając na jego reakcje rozłączyłam się. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. W nich stał zadowolony Kieran.
- No cześć. - rzucił.
- A Ty tu po? - spytałam wpuszczając go do środka.
- Ja po Ciebie. - powiedział ściągając buty.
- Ale po jakie licho? Zresztą muszę jeszcze posprzątać. - odpowiedziałam stanowczo.
- Chłopaki robią grilla dlatego przyszedłem po Ciebie żebyś się tutaj nie nudziła, a w sprzątaniu Ci pomogę. - uśmiechnął się pokazując przy tym szereg białych zębów.
- No nie wiem. - założyłam ręce na piersi.
- Jade nie daj się prosić. - zrobił minę smutnego szczeniaczka.
- Kieran na mnie to i tak nie działa. - prychnęłam.
- Bo wyniosę Cię stąd siłą. - odparł.
- Chciałbyś. - rzuciłam pokazując mu język.
- A chcesz się założyć? - chłopak zrobił krok do przodu.
- Kieran stój! - zignorował mnie.
- Powiedziałem, że wyniosę Cię stąd siłą. - podszedł do mnie i przerzucił przez ramię.
- Głupku puść mnie! Słyszysz?! - biłam go po plecach śmiejąc się przy tym.
- A pójdziesz ze mną?
- A mam inne wyjście?
- No widzisz. - postawił mnie na dół.
- Zapamiętam sobie ten szantaż. - pogroziłam mu palcem.
- Oj tam. Idziesz tak czy się przebierasz?
- Muszę iść się przebrać.
- No to idź, a ja poczekam.
- Ugh. - przewróciłam oczami i poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy jakieś ciuchy. Po krótkiej chwili byłam już przebrana. Przeczesałam jeszcze włosy i zeszłam na dół.
- Gotowa? - spytał brunet, gdy tylko mnie zobaczył.
- Yhm. - odpowiedziałam.
- No to chodź. - rzucił. Zamknęłam drzwi na klucz i poszliśmy do domu chłopaków. Przysięgam kiedyś go zabiję.


A więc znajcie moje dobre serce i odwieszam bloga ;) Wiem, że dodaję go późno, ale zrozumcie siła wyższa xD A i w stu procentach zgadzam się z tą osobą co napisała ten komentarz "ANONIMIE " |%| "! Ona napisała, że chce żeby było min. 15 kom, ale nie, że w tedy doda ;)" Dlatego byłabym bardzo wdzięczna aby każdy zostawił po sobie ślad, ale też nie spamował komentarzami, bo teraz chcę wiedzieć ile mniej więcej osób czyta te opowiadanie :D A więc CZYTASZ=KOMENTUJ ~ Kika

piątek, 4 października 2013

Rozdział 8

- Najbliższe kilka lekcji będziecie mieli z jedną z ostatnich klas. - chwila, co? Zamknęłam oczy i modliłam się by to nie była klasa Louis'a. Chwilę później usłyszałam otwierające się drzwi oraz śmiechy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wchodzącego Louis'a wraz z kolegami. Po moim ciele przeszły ciarki. Odwróciłam głowę w stronę okna udając, że go nie widzę.
- Ekhm. - usłyszałam odchrząknięcie. Obok mojej ławki stał on. Mój koszmar. Louis.
- Czego?!  - posłałam mi złowieszcze spojrzenie, ale jednak po chwili tego pożałowałam.

- To moje miejsce! - warknął. Jego oczy. Nie były swojego naturalnego koloru, tylko czarne.
- Jak widać ja tu siedzę! - odpowiedziałam tym samym tonem. Chyba przestałam się go bać. Nie, jednak nie, bo w środku cała się trzęsę. To raczej moja podświadomość kazała mu pyskować i się nie bać. W sumie to wiem, że on mi nic nie zrobi, bo jesteśmy w klasie przy innych i przy nauczycielce.
- Wypad stąd albo tego pożał... - wycedził przez zęby. Jednak ktoś mu nie dał dokończyć.
- Jade! - zawołał mnie Dean. - Chodź. - pokazał na wolne miejsce obok niego. Wzięłam swoje rzeczy oraz torbę i ruszyłam do ławki Dean'a. Myślałam, że Louis mi nic nie zrobi, ale się pomyliłam. Podstawił mi nogę, ale tym razem nie runęłam na podłogę. Położyłam swoje rzeczy obok rzeczy Dean'a i zajęłam miejsce.
- Przedtem nie miałem pewności, ale teraz mam ją w stu procentach. - oznajmił Dean.
- Z czym nie miałeś pewności? - spytałam.
- Z tym, że Louis Co dokucza. - rzucił, a mnie sparaliżował strach.
- Dean to nie tak. - chciałam go skłamać, ale wiedziałam, że to nie wyjdzie.
- Jade proszę Cię. Mnie nie musisz kłamać. -  powiedział, a ja spuściłam wzrok na ławkę.
- Masz rację, przepraszam. - szepnęłam.
- Ile on Ci tak dokucza? - spytał. Co ja mam mu powiedzieć? Skłamie to i tak będzie wiedział, że nie mówię prawdy.
- Od początku szkoły. - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Jade. Popatrz mi teraz w oczy i powiedz mi, że to nie Louis i jego przyjaciele Cię wczoraj napadli.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo to byli. - szepnęłam. - Dean błagam Cię nie mów nikomu o tym. - dodałam.
- Ale Kit musi się o tym dowiedzieć. - odparł.
- Tym bardziej Kit nie może o tym wiedzieć. Nie mów nikomu. Zrób to dla mnie. Proszę. - błagałam.
- Ostatni raz Ci ulegam, ale wiedz, że jeśli jeszcze raz zobaczę podobne akcje to o wszystkim powiem Kit'owi. - oznajmił.
- Dziękuje. - posłałam mi szczery uśmiech.
- Proszę o ciszę. - wszystkie rozmowy przerwał głos nauczycielki. - Nie bez powodu będziecie mieli razem lekcje. Waszym zadaniem w parach będzie przygotowanie prezentacji na temat przemocy nad innymi.
- O coś o Louis'ie. - szepnął Dean, na co ja się zaśmiałam.
- Każdemu przydzielę parę. Będziecie podzieleni klasami.
- Zapowiada się ciekawie. - powiedziałam sama do siebie.
- Dean Lemon i Olivia Johnson. Nicole Anderson i Mark Scarleth. - dobierała pary, natomiast ja się wyłączyłam. - Jade Tanton i Louis Tomlinson. - z rozmyślań wyrwały mnie słowa nauczycielki.
- Co? - zerwałam się z krzesła, Louis zrobił to samo.

- Coś państwu nie pasuje? - skierowała swój wzrok na mnie, a później na Louis'a.
- Nie, przepraszam. - powiedział Tomlinson i usiadł.
- Panno Tanton? - nauczycielka patrzyła na mnie.
- Nie. - odpowiedziałam i również zajęłam swoje miejsce. Popatrzyłam na Dean'a. Posłał mi pełne współczucia spojrzenie.
- Teraz, gdy wszystko jest ustalone to mogę Wam podać szczegóły. Na zrobienie prezentacji macie dwa tygodnie i nie dnia dłużej... - babka dalej tłumaczyła, jednak ja się wyłączyłam. Nie chcę robić tego projektu, a tym bardziej nie chcę go robić z tym potworem.


***

Lekcja dobiegła końca. Uff. Nareszcie. Spakowałam swoje rzeczy i razem z Dean'em udaliśmy się do stołówki na lunch. Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy na Kit'a i Kieran'a. Chwilę późnej się pojawili. Przyszli osobno. Na pewno się pokłócili. Usiedli z nami bez słowa.
- Pokłóciliście się? - przerwałam tą ciszę.
- Nie. - rzucił Kit.
- Kit proszę Cię nie kłam. - zwróciłam się w stronę brata.
- Tak. - szepnął niespodziewanie Kieran.
- Chłopcy słuchajcie. Nie chcę abyście byli przeze mnie pokłóceni. - oznajmiłam.
- Ale... - zaczął Kit.
- Kit nie ma żadnego 'ale'. - przerwałam mu. - Nie chcę by jedno nieporozumienie Was skłóciło. Do tej pory byliście jak bracia, gdybym Ci tego nie powiedziała było by jak dawniej. Więc proszę Was chłopaki. Praktycznie rzecz biorąc to nic takiego się nie stało.
- Skoro tak chcesz. - odparł mój brat. Chłopcy pogodzili się, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Jade co się dzieje? - spytał po chwili mój brat.
- No, bo... - przerwano mi.
- Witaj moja partnerko. - nagle dosiadł się do nas Louis obejmując mnie przy tym ramieniem. Hahah zapewne chciał się podlizać bym zrobiła sama tą prezentacje. O nie! Nie ma takiej opcji.
- Yyy hej. - odpowiedziałam zdezorientowana. Spojrzałam na miny Kit'a i Kieran'a. Patrzyli na mnie i Louis'a z otwartymi buziami. Dean też się dziwnie patrzył. Chyba tak jak ja nie dowierzał, że to Louis.
- To kiedy masz czas? - spytał.
- Umm. Nie wiem. Może jutro, pasuje Ci?
- No okey, o 10?
- O 10 to śpię. - oznajmiłam po czym tego pożałowałam, bo mocno ścisnął moje ramie.

*** oczami Louis'a ***
Kurwa. Teraz będę musiał być miły dla tej całej Tanton, bo inaczej nie zrobi ze mną tej prezentacji. Też mi się trafiło.
- Hahah, nie no Lou muszę przyznać, że partnerka to Ci się trafiła. - zaśmiał się Mark.
 - Mark ma racje. Będziecie tworzyć idealną parę. - dopowiedział James.
- Zamknąć ryje. - warknąłem i odszedłem od nich. Podszedłem do stolika gdzie była Jade. - Witaj moja partnerko. - usiadłem obok niej. Ledwo co te słowa przeszły mi przez gardło.
- Yyy hej. - wyraźnie była zszokowana moją reakcją. Z resztą jej przyjaciele też. Najbardziej to ten brunet. Jak mu tam? Kieran chyba.
- To kiedy masz czas? - spytałem.
- Umm. Nie wiem. Może jutro, pasuje Ci?
- No okey, o 10?
- O 10 to śpię. - oznajmiła. Ścisnąłem mocno jej ramię. Nie będzie mną jakaś gówniara dyrygowała. Nie chwila, przecież muszę być miły.
- To może o 13. - rozluźniłem uścisk.
- Dobrze. - odpowiedziała łamiącym głosem.
- U Ciebie czy u mnie?
- U mnie. - rzuciła.
- To do zobaczenia. - powiedziałem i odszedłem od nich. Wróciłem do James'a i Mark'a. Wyszliśmy przed szkołę by zapalić.
- Stary jak to komicznie wyglądało, gdy do niej podszedłeś. - zaśmiał się James.
- Zamknij twarz, dobrze Ci radzę. - odpaliłem fajkę mocno się przy tym zaciągając.
- Teraz będziesz musiał być dla niej milusi. - drwił ze mnie. Ten chuj najnormalniej w świecie sobie ze mnie drwił.
- Słuchaj jak nie zamkniesz tej mordy to ja Ci ją zamknę. - przyparłem go do muru. - Chuj mnie to obchodzi, że się przyjaźnimy, zrozumiałeś? - splunąłem. Pokiwał tylko głową i go puściłem.

*** oczami Kieran'a ***
Straciłem ją. Kurwa. Dupek ze mnie. Mogłem jej to powiedzieć już dawno. To, że ją kocham, a nie. Teraz jest z Louis'em. Co ja najlepszego zrobiłem? Przecież teraz jej nie powiem co do niej czuje. Co głupiemu po rozumie jak go nie ma.
- Szczęścia. - powiedziałem na co Dean zaczął się cicho  śmiać.
- Słucham? - spytała wyraźnie zdziwiona.
- No życzę Tobie i Louis'owi szczęścia. - teraz to ona zaczęła się śmiać.

- Hahah... Czekaj Ty hahah... Myślałeś, że ja i on hahah... Że my razem hahah. - obydwoje z Dean'em zwijali się ze śmiechu. Natomiast ja i Kit patrzyliśmy na nich.
- No, a tak nie jest?
- Nie. My tylko zostaliśmy przydzieleni razem do pary by zrobić prezentacje na angielski. To Wam wcześnie chciałam powiedzieć tylko Louis mi przerwał. - wytłumaczyła. Uff. Kamień spadł mi z serca. Czyli wychodzi na to, że Jade jest wolna i mogę mieć jakąś szansę, o ile znowu jej nie spieprze.
- Przepraszam. - podrapałem się po głowie.
- Nie, no spoko. W sumie będąc na Twoim miejscu pomyślałabym to samo. - oznajmiła, a ja tylko uśmiechnąłem się do niej.

*** oczami Jade ***
Myślałam, że zejdę ze śmiechu jak Kieran życzył mi szczęścia z Tomlinson'em. Haha ja i on. Nigdy w życiu. Fuj. Z drugiej strony mina Kieran'a, gdy Louis podszedł do nas, usiadł obok mnie i objął ramieniem była bezcenna. Trochę zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- Jade chodź, bo się spóźnimy na chemię. - Dean pociągnął mnie za ramię.
- Ugh chemia. Na razie chłopaki. - rzuciłam w stronę Kit'a i Kieran'a i ruszyłam za przyjacielem. - Dean, dziękuje. - powiedziałam, gdy wyszliśmy ze stołówki.
- Za co? - spytał.
- Za to, że nie powiedziałeś Kit'owi, że Tomlinson mi dokucza i że to on mnie napadł.
- Obiecałem Ci, że nie powiem, a ja dotrzymuje słowa. - uśmiechnął się.
- Przyjaciel przyjacielowi mówi prawdę, zgadza się? - spytałam, gdy byliśmy w sali.
- No tak.

- Ja Ci powiedziałam prawdę, więc Ty mi też powiesz, zgoda? - popatrzyłam na niego.
- Zgoda. - pokazał szereg białych zębów.
- Powiedz mi czy to prawda, że Kieran czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń?
- Jade...
- Obiecałeś powiedzieć mi prawdę!
- Nie powinienem Ci tego mówić, ale tak. Tak Kieran czuje do Ciebie coś więcej niż przyjaźń i wiem, że Ty też do niego coś czujesz. Widzę to jak na niego patrzysz.
- To aż tak widać?!
- Ja to zauważyłem, ale nie wiem czy Kieran jest na tyle spostrzegawczy by też to zauważyć. - zaśmiał się. Do klasy weszła chemiczka, więc nie mogłam mu już odpowiedzieć, by znowu jej nie podpaść. Znowu męczarnia. Znowu przespana lekcja, albo skupienie na Kieran'ie.

--------------------------
Heheszki ;3 Macie nowy rozdział :D Przyznam szczerze, że ta osoba co spamowała z anonima sprawiła wielkiego rogala na twarzy :') Szkoda tylko, że jest tyle obserwatorów, a nikt nie komentuje ;x Chciałabym mieć teraz około 15 komentarzy :) Każdy kto czyta ten rozdział niech skomentuje :) Dziękuje CZYTASZ=KOMENTUJESZ ~ Kika

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 7

Przybliżyłem się do niej. Wpatrywaliśmy sobie w oczy, a nasze usta dzieliły milimetry. Czułem, że moje serce lada chwila mi wyskoczy. 'Kieran zrób to' znów ten głos. Musnąłem delikatnie jej usta, jednak ona nie odwzajemniła pocałunku. Miałem nadzieję, że czuje to samo do mnie co ja do niej. No tak, w końcu nadzieja matką głupich. Jednak po chwili Jede zaczęła go odwzajemniać. Można powiedzieć, że ten pocałunek nie był zwykłym pocałunkiem. Był on pełen miłości i czułości.
- Ymm... Ja... Ja przepraszam. - odsunąłem się od niej. Kieran kretynie coś Ty zrobił?! - spytałem sam siebie.

*** oczami Jade ***
Moje serce zaczęło coraz szybciej bić kiedy Kieran przybliżył się do mnie tak, że wpatrywaliśmy się sobie nawzajem w oczy. Nagle Kieran mnie pocałował. Nie wiedziałam co mam zrobić. Odwzajemnić pocałunek czy nie? W końcu tyle na to czekałam. Po chwili pogłębiłam ten pocałunek. Nareszcie. Tak długo na to czekałam.
- Ym... Ja... Ja przepraszam. - nagle Kieran odsunął się ode mnie jak poparzony. Dlaczego? Coś źle zrobiłam? Zapewne tak, bo to w końcu ja.
- J-ja nie bardzo rozumiem. - wyjąkałam.
- Wybacz ja nie powinienem. - oznajmił.
- Okey rozumiem. - odpowiedziałam. Domyśliłam się o co mu chodzi. Myślałam, że pocałował mnie dlatego, że coś do mnie czuje, a jednak się pomyliłam.
- Jade to nie tak... - chciał się tłumaczyć.
- Zrozumiałam! Pocałowałeś mnie w przypływie impulsu. - powiedziałam. Na końcu załamał mi się głos. Poczułam, że zaraz się rozpłacze. Do moich oczu powoli zaczęły napływać łzy. Żeby Kieran tego nie zobaczył to wstałam z miejsca zabierając swoją torbę.
- Jade. - szepnął wstając i również podnosząc swój plecak.
- Kieran wybacz, ale chce wrócić sama do domu. - rzuciłam odchodząc.
- Poczekaj. - odwrócił mnie. - Jade proszę Cię powiedz, że ten pocałunek nie wpłynie na naszą przyjaźń. - powiedział patrząc w ziemię. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. - Jade. - szepnął patrząc mi w oczy. Jego oczy były przepełnione smutkiem, żalem i winą.
- Nie. - odpowiedziałam. Popatrzyłam jeszcze przez chwilę na niego i odeszłam. Chciałam znaleźć się już w domu o móc wypłakać się w poduszkę.

*** oczami Kit'a ***
- Kurde. - powiedziałem dość głośno.
- Coś nie tak panie Tanton? - spytała mnie nauczycielka matematyki.
- Nie, przepraszam. - powiedziałem.
- W takim razie prosiłabym abyś się skupił. - odparła srogo. Pokiwałem twierdząco głową i znów zatopiłem się w myślach. Cholernie martwiłem się o Jade. Przecież mogło jej się coś stać.

***
W końcu zadzwonił długo oczekiwany dzwonek przeze mnie. Szybko opuściłem salę lekcyjną i udałem się do wyjścia. Droga do domu minęła mi dość szybko, może dlatego, że prawie biegłem. Wbiegłem do domu rzucając plecak w kąt. Biegiem wspiąłem się po schodach.
- Matko boska, Jade. - powiedziałem, gdy zobaczyłem siostrę.
- Kit! - rzuciła mi się w ramiona.
- Myszko co się stało? - spytałem gładząc ją po plecach. Jade zaczęła bardziej płakać. - Znowu Cię napadli?!
- Nie. - zaprzeczyła odsuwając się ode mnie. Weszła pod kołdrę i przytuliła do siebie poduszkę. Musiała długo płakać.
- Powiesz mi co się stało? - usiadłem obok niej.
- Dlaczego Ty lub Dean tam nie przyszliście? - szepnęła.
- Tam, to znaczy gdzie?
- Tam, gdzie byłam. Dlaczego przyszedł Kieran? - spytała dławiąc się łzami. Przed moimi oczami ukazała się najgorsza z możliwych opcji.
- Co on Ci zrobił? - spytałem w miarę spokojnie.
- Nic.
- Przecież widzę!
- Pocałował mnie, a za chwilę się ode mnie odsunął tłumacząc, że nie powinien. Kit czy ja naprawdę jestem aż taka zła?
- Jade nie przejmuj się nim. On nie jest wart Twoich łez. Na pewno na Twojej drodze znajdzie się odpowiedniejszy chłopak dla Ciebie niż Kieran. - przytuliłem ją. W środku gotowałem się ze złości. Jak Kieran mógł zrobić takie coś? Mogłem iść z nim, albo pozwolić by to Dean poszedł.
- A co jeśli się nie znajdzie? - pociągnęła nosem.
- Znajdzie się. Uwierz. - powiedziałem.
- Kocham Cię braciszku. - rzuciła ocierając łzy.
- Ja Ciebie też. - odparłem. - Słuchaj Jade bardzo Cię przepraszam. Nie powinienem Cię tak męczyć, że Kieran czuje do Ciebie to samo. - dodałem po chwili.
- Kit, zapomnijmy już o tym. Każdy popełnia błędy. - uśmiechnęła się.
- Idę zamówić coś do jedzenia, bo pewnie głodna jesteś. Co zamówić? - spytałem.
- Obojętnie. - wzruszyła ramionami.

*** oczami Kit'a ***
Jestem kretynem! Co ja najlepszego zrobiłem? Przecież Jade odwzajemniła pocałunek, to musi coś znaczyć, prawda? Kurwa. Co jeśli stracę jej przyjaźń? Nie chcę tego. Znienawidzi mnie. Pewnie Kit zrobi to samo. Dlaczego nie mogłem jej powiedzieć 'Słuchaj Jade czuję do Ciebie coś więcej niż przyjaźń'. Wtedy poczekałbym na jej reakcję. Co ja najlepszego zrobiłem? Muszę to jakoś naprawić.
- Znalazłeś Jade? - do mojego pokoju wszedł Dean.
- Tak. - mruknąłem.
- Coś zrobił? - spytał.
- Pocałowałem Jade. - rzuciłem, na co Dean zrobił wielkie oczy.
- Jesteście razem?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo ja głupi idiota odsunąłem się od niej z wytłumaczeniem 'Wybacz ja nie powinienem'. - ukryłem twarz w dłoniach.
- Ale dlaczego to zrobiłeś?
- Bo z początku nie odwzajemniła pocałunku...
- A później odwzajemniła?
- Tak.
- Kieran faktycznie jesteś idiot... - przerwał mu jego telefon. - Tak?... Teraz?... No dobra, zaraz będę... - schował telefon do kieszeni i opuścił mój pokój bez słowa. Na pewno idzie do Jade.

*** oczami Jade ***
Zadzwoniłam do Dean'a pod pretekstem by przyniósł mi lekcje. Tak naprawdę chciałam z nim porozmawiać. Po 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam po schodach.
- Hej. - drzwi Dean'owi otworzył Kit. - Ja do Jade.
- Domyśliłem się, że nie do mnie. - zaśmiał się mój brat.
- Pewnie dowiedziałeś się o tym co się stało. - powiedział blondyn.
- Jakbym mógł o tym się nie dowiedzieć? - odparł Kit.
- Słuchaj, Kieran bardzo tego żałuje. On naprawdę kocha Jade. - oznajmił Dean. Chwila co? Kieran mnie kocha? Hahah. Nie, nie wierzę w to.
- Jade jest u siebie. - mój brat udał, że tego nie słyszał. Szybko poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko by nie wyszło, że podsłuchiwałam. Chwilę później usłyszałam pukanie.
- Proszę. - powiedziałam cicho. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich blondyn.
- No cześć. - rzucił. - Przyniosłem Ci lekcje. - dodał na co ja się zaśmiałam.
- Wiesz dobrze, że chciałam z Tobą porozmawiać. - oznajmiłam.
- Tak wiem. - odparł.

***
Dean poszedł do domu dwie godziny temu. Od razu wzięłam się za przepisywanie lekcji. Po ich przepisywaniu byłam tak padnięta, że wzięłam tylko szybki prysznic, ubrałam się w piżamę i wszkoczyłam do łóżka. Już prawie zasypiałam, gdy nagle dostałam wiadomość. Przesunęłam palcem po ekranie i odczytałam wiadomość.
Kieran do mnie napisał, nie wierzę. Co by mu odpisać. Nie chce się z nim spotkać. Szybko wystukałam wiadomość i wysłałam.



***
- Nareszcie piątek. - powiedziałam, gdy tylko otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:40. Pierwszy raz wstałam sama. Wzięłam z szafy ciuchy i poszłam pod prysznic.
- Zostań dzisiaj w domu. - oznajmił mój brat, gdy weszłam do kuchni.
- Nie trzeba. - uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam kanapki, które leżały na stole, pocałowałam brata w policzek i wyszłam. Po 30 minutach byłam w szkole. Pierwszy angielski. Nawet fajnie, bo lubię ten przedmiot. Weszłam do sali i zajęłam ostatnią ławkę pod oknem.
- Usiądźcie proszę i mnie posłuchajcie. - chwilę później do klasy weszła nauczycielka. - Najbliższe kilka lekcji będziecie mieli z jedną z ostatnich klas. - chwila co? Nie, proszę nie. Zamknęłam oczy i w duchu modliłam się by to nie była klasa Louis'a.

--------------
Tadam :D Macie kolejny ;3 Jak Wam się podoba? Na początku przepraszam, że tyle czekałyście, ale nie miałam czasu kiedy dodać i teraz w dodatku jestem chora, ale plus dla Was, bo kolejny rozdział może być wcześniej. Muszę Wam powiedzieć, że myślałam, że pod ostatnim rozdziałem będzie więcej komentarzy niż 13 ;c No cóż teraz chcę by było około 25 komentarzy :) Wiem, że jak się postaracie to tyle będzie <33 W ogóle to jaram się jak pochodnia :D Kieran zaakceptował moje zaproszenie w piątek :') Dalej nie mogę w to uwierzyć :D No nic nie zanudzam, bo tekst ode mnie będzie zaraz dłuższy niż rozdział xDD CZYTASZ=KOMENTUJ ~ Kika

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 6

- Jade co Ci się stało? - spytał Kit.
- Nic. - po jej policzkach znowu spłynęły łzy. Przytuliłem ją.
- Dean chociaż Ty powiedz prawdę! - wtrącił Kieran.
- Prawie Jade zostałaby pobita. - odpowiedziałem.
- Co?! - powiedzieli Kieran i Kit równocześnie.

*** oczami Jade ***
Wystraszyłam się kiedy Kit i Kieran podbiegli do mnie i Dean'a. Nie chce mówić im prawdy, ale też nie chce ich okłamywać. Gdybym powiedziała prawdę, że to był Louis i jego przyjaciele to idę o zakład, że Kit rzuciłby się na niego przy pierwszej lepszej okazji z pięściami. Właśnie to chce uniknąć. Raz, że się boję o niego, bo nie wiem do czego Louis jest zdolny, a po drugie miałabym gorzej niż teraz mam. Wolę powiedzieć, że nie wiem co to za jedni. Nie lubię kłamać.
- Jade co Ci się stało? - spytał Kit patrząc na mnie.
- Nic. - znowu poczułam, że łzy lecą po moich policzkach. Dean mnie przytulił.
- Dean chociaż Ty powiedz prawdę! - powiedział surowo Kieran.
- Prawie Jade została pobita. - odpowiedział mu. Dean Ty kretynie po co im to mówiłeś? Teraz zaczną się pytania.
- Co?! - powiedzieli równocześnie Kieran i Kit.
- Dean nie przesadzaj. - mruknęłam.
- Ale Jade taka prawda! - powiedział blondyn.
- Nic mi nie jest! Rozumiem jakby mi się coś stało, ale nic mi się nie stało, prawda?! - krzyknęłam.
- Po pierwsze nie krzycz. - rzucił. - A po drugie szarpali Cię, gdy krzyknąłem to popchnęli Cię na ziemie.
- Kto to był? - spytał zdenerwowany Kit.
- Ja nie wiem. - odpowiedziałam.
- Jak to nie wiesz?
- Boże Kit normalnie. Nie wiem. Nie znam ich!
- Dean, a Ty wiesz? - zwrócił się do chłopaka. W duszy modliłam się by nie powiedział, że to był Louis i jego przyjaciele.
- Kit ja sam nie wiem, gdy podbiegłem do Jade to oni zdążyli uciec. - uff odetchnęłam z ulgą. - Chociaż wydawało mi się na początku, że to był Louis i jego kumple. - dodał. Jednak powiedział. Dean czy Ty umiesz się kiedyś zamknąć?
- Jak to Louis?! - mój brat był coraz bardziej wkurzony.
- Kit powiedziałem, że mi się wydawało. - oznajmił blondyn.
- Jade czy to był on? - brat popatrzył mi w oczy.
- Nie. - mruknęłam.
- Chwila, chwila. - wtrącił się Kieran.
- Co jest? - spytał go Kit.
- Jade czy przypadkiem Louis Cię wczoraj nie szarpał? - zapytał.
- Co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie mów, że tego nie pamiętasz? - spojrzał na mnie, a ja pokręciłam przecząco głową. - Wczoraj przy szafkach stałaś Ty i Louis. Wydaje mi się, że on Cie szarpał. - oznajmił. Kurwa! Faktycznie Tomlinson mnie wczoraj szarpał, ale skąd on to wie. Kurwa! - znowu przeklęłam w myślach. Przecież Kieran wczoraj po mnie przyszedł.
- Jade to prawda? - Kit znowu popatrzył na mnie.
- Nie. - skłamałam. Znowu. - My tylko rozmawialiśmy. - dodałam.
- To inaczej wyglądało. - wtrącił Kieran.
- Może z Twojej perspektywy to inaczej wyglądało! - podniosłam lekko swój ton.
- Siostra wiedz, że jeśli to prawda to on tego pożałuje. - oznajmił surowym tonem Kit.
- Co Wy wszyscy macie do Louis'a?! - krzyknęłam. Co ja robię? Bronię największego skurwiela na świecie.
- Jade, ale... - zaczął Kit.
- Nie ma "ale". Zostawcie jego i mnie przy okazji też! - wzięłam swoją torbę i odbiegłam od nich.
- Jade! - krzyczeli za mną, ale nie zwracałam na to uwagi. Odwróciłam się by zobaczyć czy któryś z nich za mną nie biegnie. Stali w miejscu i wpatrywali się w moją osobą. Zaczęłam biec przed siebie, Postanowiłam, że nie pójdę do szkoły. Nie chcę spotkać Louis'a i jego kumpli. Nie chcę też iść, bo nie będę umiała się skupić na lekcjach. Nie potrzebnie znowu poszłabym do kozy, a tam zapewne będzie Louis. Stwierdziłam, że pójdę w moje ulubione miejsce. Jest tam cisza i spokój. Przeważnie chodzę tam sama, ale czasem był tam ze mną Kieran lub Dean. Tam właśnie poczułam coś więcej do Kieran'a niż tylko przyjaźń. Kocham to miejsce, ale też nienawidzę. Chciałabym być dzieckiem, bo wtedy nic mnie tak nie bolało. Albo chociaż chciałabym, żeby była ze mną moja mama. Tak bardzo mi jej brakuje.

*** oczami Kieran'a ***
- Jade! - krzyknąłem i chciałem za nią pobiec.
- Kieran zostaw ją. - oznajmił Dean. - zobaczymy ją w szkole. - dodał po chwili.
- Dean ma racje. - zgodził się z nim Kit. Bohater się znalazł. To ja powinienem był za nią iść. To ja powinienem jej pomóc. Dlaczego nie mogę jej powiedzieć, że ją kocham? Czemu przychodzi mi to z taką trudnością?
- Chodźcie do szkoły, bo się spóźnimy. - oznajmiłem.

*** godzinę później ***
Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę od razu z Kit'em opuściliśmy sale i udaliśmy się pod szafki. Tam czekaliśmy na Jade i Dean'a.
- Kurwa! Czemu tak długo idą? - zacząłem się niecierpliwić.
- Kieran uspokój się. Zaraz przyjdą. - odparł Kit. Chwilę później podbiegł do nas Dean.
- Nie ma jej w szkole. - powiedział zdyszany.
- Żartujesz, prawda? - spytałem.
- Nie. - powiedział stanowczo.
- Jadę ją poszukać. - oznajmiłem.
- To czekaj pojadę... - zaczął Kit.
- Nie. - rzuciłem. - Wiem gdzie pewnie jest.
- Ja też wiem to pojadę z Tobą. - odparł Dean.
- Zostajesz w szkole, zrozumiałeś? - spytałem brata. Pokiwał twierdząco głową. Wziąłem plecak i ruszyłem do wyjścia. - Kit jakby coś to źle się poczułem i poszedłem do domu. - powiedziałem do przyjaciela i wyszedłem ze szkoły. W duchu modliłem się by Jade była tam gdzie myślę. Po 30 minutach byłem na miejscu. Zobaczyłem, że na jednym z kamieni ktoś siedzi. Rozpoznałem, że to Jade. Uśmiechnąłem się do siebie i podszedłem do niej. Siedziała plecami do mnie. W sumie to dobrze, bo gdyby zobaczyła, że idę to by uciekła.
- Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? - usłyszałem, gdy podszedłem bliżej. Czyżby Jade z kimś rozmawiała? Schowałem się za drzewem. - Mamo dlaczego Cię ze mną nie ma? Obiecałaś mi, że zawsze przy mnie będziesz, a teraz? Teraz nie mogę się Tobie wyżalić. Gdy było mi smutno Ty zawsze mnie pocieszałaś, mówiłaś, że wszystko się ułoży, albo tłumaczyłaś mi dlaczego jest tak, a nie inaczej. Teraz nie mam komu powiedzieć co się dzieje. Mamo dlaczego miłość tak cholernie boli? - przysłuchałem się jej. Nagle zrobiłem krok do przodu i przypadkiem stanąłem na patyk.
- Kurde. - szepnąłem z nadzieją, że Jade tego nie słyszała.
- Kieran?! Co Ty tu robisz? - stanęła obok drzewa.
- Ja... Ummm... Martwiłem się o Ciebie. - powiedziałem.
- I dlatego podsłuchiwałeś jak rozmawiam sama ze sobą zamiast podejść? - spytała.
- Tak. - oznajmiłem. - To znaczy nie. - poprawiłem się, a Jade się zaśmiała. Wróciła na poprzednie miejsce, a ja ruszyłem zaraz za nią. Usiadłem obok niej.
- Dużo słyszałeś? - zapytała chowając coś do torby.
- Nie. - odpowiedziałem. Jade tylko pokiwała głową i nastała cisza. 'Kieran zrób to teraz' cichy głosik w mojej głowie nie dawał mi spokoju. Teraz albo nigdy. - pomyślałem. - Jade.
- Uhm. - przybliżyłem się do niej. Wpatrywaliśmy sobie w oczy, a nasze usta dzieliły milimetry.

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 5

- Jade! Jade! Wstawaj wreszcie! - po raz kolejny Kit próbował mnie zbudzić.
- Już wstaję. - powiedziałam zakrywając twarz w poduszce.
- Nie już tylko natychmiast! - oznajmił i zaczął szperać w mojej szafie.
- Kit co Ty robisz?! - spytałam siadając na łóżku.
- Szykuję Ci ubrania. - rzucił przez ramię dalej grzebiąc w szafie.
- Potrafię sobie SAMA naszykować ubrania. - oznajmiłam spokojnie z dociskiem na 'sama'.
- O to będzie akurat. - położył mi wybrany przez niego zestaw na łóżku i ignorując mnie i moje spostrzeżenie wyszedł z pokoju. Wkurzyłam się na niego, ale jednak uśmiechnęłam się pod nosem. Wzięłam ubrania przygotowane przez Kit'a do tego zgarnęłam moje conversy i udałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam ciepłym kroplą by spływały po moim ciele. Chwile później byłam już ubrana w http://stylistki.pl/super-styl-do-szkoly-359698/ i zajęłam się rozczesywaniem włosów. Po nie długiej chwili udałam się z powrotem do mojego pokoju. Tam spakowałam potrzebne mi na dzisiaj książki oraz zeszyty i zeszłam do kuchni.
- Co Ci się stało, że od razu wzięłaś ze sobą torbę? - spytał mój brat, gdy nalewałam sobie soku do szklanki.
- Przypomniało mi się o niej. - rzuciłam popijając pomarańczową ciecz.
- Trzymaj, to na drugie śniadanie. - Kit podał mi kanapki.
- Dziękuje. - wzięłam śniadanie i spakowałam je do torby. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. - To ja już idę. - oznajmiłam biorąc torbę i wychodząc z kuchni.
- Nie idziesz z nami? - spytał wychodząc za mną wyraźnie zdziwiony.
- Nie, nie chcę iść z Wami ze względu na Kieran'a. - oznajmiłam patrząc na minę mojego brata.
- No okey. Jak chcesz. - rzucił. - Czekaj, ale co Ty powiesz Dean'owi i Kieran'owi? - spytał.
- Coś wymyślę. Do zobaczenia w szkole. - uśmiechnęłam się sztucznie do niego i ruszyłam w stronę drzwi.

*** oczami Kieran'a ***
- Dean nie możemy iść dzisiaj do szkoły sami? - spytałem pełen nadziei.
- Nie. - rzucił i nacisnął dzwonek. Super. Jak ja spojrzę w oczy Jade?
- Hej. - otworzyła nam drzwi. - Kit jest w środku. - rzuciła po chwili unikając mojego spojrzenia. Chwila co jest? Przecież to ja powinienem unikać JEJ spojrzenia, a nie ona mojego.
- Ty nie idziesz z nami? - spytałem widząc, że wychodzi z domu. Kurwa. Po co mi to wiedzieć?
- Nie. - mruknęła obojętnie mijając mnie i Dean'a. Nawet na nas nie spojrzała. Obraziła się czy co?
- Czemu? - wyrwało mi się na głos. Po cholerę się dopytuje?
- No ja... Ymm... Ja obiecałam babce z chemii, że przyjdę dzisiaj wcześnie by mi coś wytłumaczyła. - wybełkotała oddalając się od nas.
- Kieran Ty idź z Kit'em, a ja pójdę z Jade. - oznajmił Dean, gdy dziewczyna odeszła.
- Po co? Przecież ona idzie do babki z chemii.
- Wiesz co? Jesteś kretynem! Ona nie idzie z nami z Twojego powodu! - powiedział odchodząc za Jade. Stałem jak słup i patrzyłem jak znika za zakrętem. Kurwa! Czy on mówi to na poważnie?

*** oczami Jade ***
Szłam do szkoły sama. Moje myśli skupiały się na Kieran'ie. Od wczoraj coraz więcej o nim myślę. Dlaczego nie mogę przestać skupiać się na nim? Przecież on mnie nie chce. Dlaczego nie mogę być pełnoletnia by uciec od tego? Z rozmyślań wyrwał mnie głos. Dobrze znajomy mi głos.
- No, no. Kogo my tu mamy? - powiedział Tomlinson obchodząc mnie dookoła razem ze swoimi przyjaciółmi.
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam.
- No proszę jaka pyskata. - odparł pchając mnie na ścianę muru.
- Odwal się Louis! - rzuciłam, a on się zaśmiał.
- Już nie mówisz po nazwisku? - spytał dalej śmiejąc się.
- Spieprzaj ode mnie razem z NIMI! - pokazałam na James'a i Mark'a.
- Coś Ty powiedziała?! - jego ton wzrósł, a tęczówki momentalnie zrobiły się czarne. - Coś. Ty. Powiedziała?! - powtórzył pytanie podchodząc do mnie. Wystraszyłam się go. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takiej złości.
- J-Ja n-nic n-ni-nie... - zaczęłam się jąkać gdy przyparł mnie mocniej do muru.
- Zamknij pysk i mnie posłuchaj! - wycedził przez zęby. - Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz to inaczej pogadamy! Zrozumiałaś?! - splunął.
- T-tak. - po moich policzkach spłynęły łzy.
- I jeszcze jedno. Jak znowu trafisz do kozy to trzymaj się ode mnie z daleka! Jasne? - już miałam odpowiedzieć, gdy nagle swoje imię.
- Jade! - odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Dean'a. W tym samym momencie Louis popchnął mnie na ziemię i uciekł razem ze swoimi przyjaciółmi. Szybko otarłam łzy i próbowałam się podnieść.

*** oczami Dean'a ***
Ruszyłem za Jade. Nie widziałem jej nigdzie. 
- Kurde jak ona szybko chodzi. - powiedziałem sam do siebie przyspieszając kroku. Wychodząc zza zakrętu zobaczyłem trzech chłopaków w kapturach na głowach. Popychali jakąś dziewczynę. Podchodząc bliżej rozpoznałem, że ta dziewczyna to Jade. Tych chłopaków nie rozpoznałem, chociaż wydawało mi się, że to Tomlinson i jego przyjaciele. 
- Jade! - krzyknąłem podbiegając. Trójka tych chłopaków zdążyła uciec nim dobiegłem do dziewczyny. - Nic Ci nie jest? - spytałem.
- Nie, wszystko jest okey. - pomogłem jej wstać.
- Co to za jedni? - dopytałem, gdy ocierała łzy.
- J-ja n-nie wiem. - odpowiedziała załamanym głosem.
- Czy to był Louis i jego przyjaciele? - popatrzyłem na roztrzęsioną przyjaciółkę. 
- Nie! Nie! Nie, to nie oni! - łzy spłynęły po jej policzkach. Szybko do niej podszedłem i je otarłem.
- Csii, nie płacz. - przytuliłem ją. - Pamiętasz chociaż jak wyglądali?
- Nie. Dean ja ich nie pamiętam. To się działo tak szybko. - zaczęła bardziej płakać. Kłamała, wiem to, za dobrze ją znam.
- Dean! Jade! - nagle w naszą stronę zaczęli biec Kieran z Kit'em.
- Jeszcze tu ich brakowało. - rzuciła Jade odsuwając się ode mnie i ocierając łzy.

-------------------------------------------
Taaaa Daaaa ;) No i proszę bardzo ;) Macie kolejny rozdział :D Przyznam szczerzę, że jestem pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy ;) Co Tu mogę jeszcze napisać? Dziękuje Wszystkim <33 Bez Was ten blog by nie istniał :) Kocham Was i liczę na komentarze ;D CZYTASZ=KOMENTUJ ~ Kika

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 4

- Dean co Ty masz na myśli? - spytałem wchodząc zaraz za nim do kuchni.
- Czy Ty jesteś aż tak głupi czy tylko udajesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ale... Ty mówisz serio?
- Nie, na żarty. Pewnie, że na serio. - zbeształ mnie wzrokiem.
- Ale skąd Ty to wiesz?
- Jestem jej przyjacielem.
- Też jestem jej przyjacielem.
- Ale jesteś mało spostrzegawczy.
- To co ja mam zrobić?
- Weź telefon i do niej zadzwoń. Umów się z nią na spacer czy gdzieś.
- A co jeśli odmówi?
- Nie odmówi. Uwierz.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. - wziąłem telefon i wykręciłem numer do Jade. Zajęte. Cholera. Mówiłem.
- I co?
- Nic. - warknąłem.
- Jak to nic.
- Normalnie. Mówiłem, że nic z tego nie będzie. Jak dzwoniłem to miała zajęte połączenie, pewnie rozmawia z kimś ważniejszym ode mnie.
- A może po prostu dzwoniła w tym samym czasie do Ciebie. - przez chwilę się nad tym zastanawiałem.
- Niemożliwe. - oznajmiłem.
- Zadzwoń jeszcze raz. - popatrzył na mnie.
- Nie będę już dzwonił. - wyszedłem z kuchni i udałem się do mojego pokoju.

*** oczami Jade ***
- Dodzwoniłaś się? - spytał mnie Kit, gdy weszłam do kuchni.
- Nie. - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Jak to nie?
- Miał zajęte połączenie. - nalałam sobie do szklanki i usiadłam przy stole, czekając aż Kit poda obiad.
- To zadzwoń teraz. - zaczął nakładać porcje na talerz.
- Nie. - dostałam swoją porcję.
- Dlaczego?
- Bo nie. - odpowiedziałam pakując spaghetti do ust.
- 'Bo nie" to nie jest argument. Wiesz? I nie jedz tak łapczywie, bo się zadławisz i będę musiał Cię ratować.
- Wiem, że to nie argument, a i jak się zadławię to mnie nie ratuj.
- Żartujesz? Prawda? - popatrzył na mnie z poważną miną.
- Nie. - pokręciłam przecząco głową.
- Co Ty masz w tej głowie?
- Ymm mózg? - zaśmiałam się.
- No tak, racja. - Kit również się zaśmiał.
- Dziękuje. Obiad był przepyszny. - odłożyłam talerz do zmywarki i pocałowałam Kit'a w policzek.
- Już dobra, dobra. Nie podlizuj się tak, bo i tak Ci to nie wychodzi. Masz jakieś lekcje do zrobienia? -  spytał.
- Chyba tak. - odpowiedziałam.
- No to marsz na górę i je odrobić. - rzucił surowo, ale mu to nie wyszło, bo się zaśmiał.
- Tak jest tato! - ruszyłam w stronę mojego pokoju.
- Przeginasz! - krzyknął.
- Też Cię kocham. - rzuciłam wspinając się po schodach na górę. Chwilę później byłam w moim pokoju. Usiadłam przy biurku wyciągając przy tym zeszyt z chemii. Ugh jak ja jej nie lubię. Już miałam się brać za rozwiązywanie zadania gdy za wibrował mój telefon. Przesunęłam palcem po ekranie i zobaczyłam wiadomość od Kieran'a.
Tak chciałam coś od niego, ale przecież nie napiszę mu tego.



Nic już nie odpisałam. Czytając tego sms'a, że to co ode mnie chciał to nie ważne, to poleciało mi kilka łez po moim policzku. Miałam nadzieję, że on czuje to samo do mnie co ja do niego, ale najwyraźniej się myliłam, bo niby ja Jade, cichutka, mała, brzydka Jade miałabym być z kimś takim jak Kieran. On jest przystojny i może mieć każdą, a ja? Mnie nawet by pies z kulawą nogą nie chciał. Otarłam łzy i zeszłam do Kit'a.
- A Tobie co się stało? - spytał mnie gdy usiadłam obok niego na kanapie.
- Mi? Nic, a co? - pociągnęłam nosem.
- Wiesz, że nie jesteś dobrym kłamcą? Teraz mów co jest. - popatrzył na mnie, a ja wbiłam wzrok w podłogę.
- Kieran do mnie napisał.
- I co?
- Zapytał się mnie czy coś chciałam od niego.
- I co odpisałaś?
- Że właściwie to już nic, potem zapytałam się czy on coś ode mnie chciał, a on odpowiedział, że już nie ważne. Widzisz mówiłam Ci, że on nic do mnie nie czuje, ale Ty się uparłeś, bo twierdzisz, że zawsze masz rację. - po moim policzku znów spłynęła łza.
- Jade j-ja ja przepraszam, ale naprawdę myślałem, że on Cię traktuje jak kogoś więcej niż przyjaciółkę.
- Kit nic się nie stało. Zdarza się. Przyzwyczaiłam się do tego. - pociągnęłam po raz kolejny nosem.
- Chodź do mnie. - rozłożył ramiona tak, abym mogła się do niego przytulić. Zaśmiałam się i wtuliłam się w mojego brata.
- Kocham Cię wiesz?
- Wiem, bo mnie wszyscy kochają. - zaśmiał się ocierając moje łzy.
- Oglądamy coś? - spytałam wyplatając się z uścisku.
- Mam wybrać?
- Jak chcesz. - powiedziałam. Kit wybrał jakiś horror. Jakieś pół godziny od zaczęcia filmu poczułam się senna. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam na kolanach Kit'a.

--------------------------
Z góry wszystkich przepraszam, że dodaję rozdział tak późno :c
Zrozumcie mnie. Jestem teraz w pierwszej klasie technikum i dowalili mi lekcjami :( Postaram się dodawać rozdziały co trzy dni, ale nie obiecuję, że to wypali. Z drugiej strony jest mi przykro, bo jest Was 24 obserwatorów, a komentarzy ledwo 13 :( Jeśli pod tym rozdziałem będzie 24 komentarze to obiecuję dodać szybko następny rozdział <33 CZYTASZ=KOMENTUJ ~ Kika