- Pani Profesor. - chciałam żeby te półtorej godziny mi szybko minęły więc postanowiłam aby chemiczka mi wytłumaczyła jedną lekcję.
- Słucham? - nauczycielka podniosła głowę zza książki.
- Mam do Pani prośbę.
- W takim razie podejdź. - podeszłam do nauczycielki. - No więc jaka to prośba? - spytała chemiczka.
- Chciałabym się zapytać czy wytłumaczyłaby mu pani ostatnią lekcję?
- Tanton trzeba było uważać na lekcji, a nie głupa strugać! - odpowiedziała surowym tonem.
- Ale mi nie chodzi o dzisiejszą lekcję tylko o jedną wstecz.
- No dobrze. Usiądź. - rozkazała nauczycielka i zaczęła mi tłumaczyć.
***
- Wasza koza dobiegła końca. - moje męczarnie przerwał głos nauczycielki.- No nareszcie. - powiedział Louis.
- Tanton podejdź po telefon. - spakowałam rzeczy do torby i podeszłam do nauczycielki.
- Dziękuje. - powiedziałam gdy nauczycielka oddała mi telefon.
- Mam nadzieję, że już więcej nie spotkamy się w kozie. - rzuciła chemiczka.
- Nie, to był tylko jeden raz. Przepraszam i dziękuje. - mruknęłam i wyszłam z sali. Szłam spokojnie korytarzem do wyjścia, gdy ktoś popchnął mnie na szafki.
- Ostatni raz odwaliłaś takie coś Tanton. - to był Louis.
- A...Ale o c... co Ci chodzi? - spytałam nerwowo.
- O gówno Tatnton. Jak Ci mówię, że masz mi ustąpić to masz się słuchać. Zrozumiałaś? - wycedził przez zęby.
- T...tak. - wyjęczałam przestraszona.
- Grzeczna dziewczynka. - powiedział i poklepał mnie po ramieniu. Odszedł ode mnie, a ja stałam jak posąg przed szafkami.
- Jade! - usłyszałam swoje imię i podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomą twarz.
- Kieran! Wystraszyłeś mnie. - rzuciłam i uderzyłam go w ramię.
- Nawet mi nie mów. Twój brat jest wredny, wiesz?
- Słyszałem, że to on Cię wydał. - zaśmiał się.
- No tak. Wiesz w sumie to mam ochotę go rozszarpać.
- Hahah nie tylko Ty. - odpowiedział. Na tym skończył się temat i nastała grobowa cisza. Żaden z nas nie powiedział ani słowa.
- Kieran? - spytałam po chwili.
- Tak.
- Po co pomnie przyszedłeś?
- Nie wolno przyjść po przyjaciółkę. - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Tylko tak pytam. - czułam, że się czerwienię. Po dziesięciu minutach byliśmy już pod moim domem.
- Jesteśmy. - powiedział. Whow serio, nie zauważyłam.
- To do jutra. - odpowiedziałam i wyciągnęłam do niego rękę. Kieran zrobił coś co najmniej się spodziewałam. Znowu mnie pocałował w polik. Myślałam, że się rozpłynę. Weszłam radosna do domu.
- Hej siostra. - Kit wysunął głowę z kuchni.
- Cześć. - odpowiedziałam radosna.
- A Tobie co? - spytał.
- Nie uwierzysz co się stało.
- Hmm niech zgadnę. Byłaś w kozie.
- Nie. To znaczy też, ale to nie o to chodzi.
- No to mów!
- Kieran po mnie przyszedł. - pisnęłam z radości.
- I co w związku z tym?
- Wiesz jaka to dla mnie radość?
- Czemu mu po prostu nie powiesz, że on Ci się podoba?
- Zwariowałeś?! Chcesz żeby on mnie wyśmiał?!
- Albo Ty mu powiesz, albo ja to zrobię. - oznajmił.
- Co?! Nie! Powiem mu jak będę gotowa. - mruknęłam.
- Znając Ciebie to, to się nigdy nie stanie.
- Co na obiad? - spytałam zmieniając temat.
- Spaghetti.
- To zawołaj mnie jak już będzie gotowe. - powiedziałam wspinając się po schodach.
*** oczami Kieran'a ***
Co się ze mną dzieję? Miałem motylki w brzuchu, gdy pocałowałem Jade w polik. Kurde co ja baba jestem, żeby mieć motylki? Czemu nie mogę podejść do niej i powiedzieć "Cześć Jade! Podobasz mi się. Chcesz zostać moją dziewczyną?" Dlaczego to nie jest takie łatwe jakby się wydawało? Czemu ona musi być taka ładna? Dlaczego muszę się przed nią tak spinać? Kurde co ona ze mną robi? Ughhh Jade, czemu to jest takie trudne? Boję się tego, że ona mi odmówi.- Jestem! - krzyknąłem zamykając drzwi.
- Gdzie byłeś? - spytali równocześnie Dean i Sean.
- Yyyy... No... Ten... Byłem się przejść. - wyjąkałem.
- Tak jasne. - powiedział Sean.
- Chwila ja chyba wiem gdzie był Kieran. - oznajmił Dean.
- Wcale, że nie wiesz. - rzuciłem.
- Wiem.
- A nie wiesz. - zaczęliśmy się przekomarzać.
- Byłeś po Jade! - krzyknął zadowolony.
- Coooo? Nie. - speszyłem się.
- Nie wcale. Tylko wiesz to dziwne, że poszedłeś się przejść akurat teraz gdy Jade skończyła się koza. - rzucił blondyn.
- Zbieg okoliczności. - przewróciłem oczami.
- Tak jasne. Wiesz co stary. Boisz się przyznać, że Jade Ci się podoba. - Dean.
- Wcale się tego nie boję. - kurde czy ja to powiedziałem na głos? Co ja zrobiłem.
- Ha! A więc miałem rację. - Dean zrobił minę zwycięzcy.
- Ale ani słowa Jade! - zagroziłem mu.
- To jej to powiedz.
- Nie!
- Dlaczego?!
- Bo ona na pewno nie odwzajemnia moich uczuć.
- Głupi jesteś! - Dean.
- Co?! - spytałem.
- Nie nic. - odpowiedział wchodząc do kuchni.