Muzyka

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 13

Rozdział dedykuję Caroline <3 admince ze strony Directioners From Poland oraz Natalii Dubidubi <3

***oczami Louis'a***

Zabije gnoja przysięgam. Nie daruje mu tego, że chciał zgwałcić Jade. Jeśli chciał się zemścić to mógł na mnie, nie na niej. Jakim trzeba być potworem, by próbować zrobić coś takiego? Wychodzi na to, że nic nie wiedziałem o moim "przyjacielu". Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer Mark'a. Muszę się upewnić, że ten chuj jest w domu.

- Tak? - usłyszałem po drugiej stronie słuchawki. Na sam jego głos zacisnąłem pięści. Miałem ochotę go rozszarpać przez ten telefon.
- Siema Mark! Jesteś w domu? - spytałem.
- Właściwie to yyy... zaraz wychodzę. - zająkał się. - Coś się stało? - zapytał po chwili.
- Tylko chciałem pogadać. Chodzi o Jade. - usłyszałem jak przełyka ślinę. Bał się. - Dopiero teraz zobaczyłem jaka jest naprawdę. Oszukała mnie. - powiedziałem.
- Aż tak źle?! Wpadaj, będę czekał. - rozłączyłem się. Wiedziałem, że ten idiota się nabierze. Co mu się nie powie to w to wierzy.

***oczami Jade***

- Kieran nie stój tak! - krzyknęłam czując jak do moich oczu napływają palące łzy.
- Co ja mam zrobić?! - był w szoku. Tak samo jak ja.
- Nie wiem! To twoja wina! Po co mu mówiłeś?!
- Po to, by ogarnął swojego przyjaciela. Jade on mógł zrobić ci krzywdę!
- Ale nie zrobił!

- Jak to nie. - pokazał na mój polik, na którym zrobił się siniak.
- Przepraszam. - szepnęłam przytulając się do przyjaciela.
- Już dobrze. Wiesz gdzie mieszka Mark? - spytał, gdy odsunęliśmy się od siebie.
- Nie, ale wiem kto może wiedzieć. - odparłam wyciągając telefon. Wykręciłam numer do James'a.
- Jade coś się stało? - usłyszałam.
- Nie. To znaczy tak. Możesz przyjechać pod mój dom?
- Jasne. Będę za dziesięć minut. - rozłączył się. Po niecałych dziesięciu minutach James przyjechał.
- Co ci się stało? - spytał widząc mój polik.
- To Mark. Słuchaj James, Tommo zrobi mu krzywdę. Nie chcę tego.
- Wsiadaj. - oznajmił idąc w stronę swojego samochodu.
- Jadę z wami. - rzucił Kieran.- Kieran zostań. Idź do mnie i powiedz Kit'owi, że wszystko jest okey, a jak się spyta gdzie jestem to coś wymyśl. - odparłam.
- Jade ma rację. - James.
- Uważajcie na siebie. - wsiedliśmy do auta i James ruszył z piskiem opon. Oby udało nam się dotrzeć do Mark'a przed Louis'em.

***oczami Mark'a***

Wiedziałem! Wiedziałem, że Louis pozna się na Jade. Czułem, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Dobra Mark skończ się tak cieszyć. - skarciłem się w myślach. Poszedłem do kuchni, by zobaczyć czy w lodówce są jakieś piwa. Na moje szczęście były. Wróciłem z powrotem do salonu i usiadłem na kanapie. Nagle poderwałem się na równe nogi uświadamiając sobie, że Louis może o wszystkim wiedzieć. O tym co chciałem zrobić Jade.
- Kurwa! - uderzyłem pięścią w stół. Przecież on mnie za to zabije. Co ja najlepszego zrobiłem?

***oczami James'a***

- Nie możesz jechać szybciej?! - Jade co chwile mnie pośpieszała. Rozumiem, że bała się o Tommo, ale mogłaby się uspokoić. Bardziej bałbym się o Mark'a niż o Lou.- Jade uspokój się. Będziemy jeszcze przed Tommo. - powiedziałem do niej chcąc, aby się trochę uspokoiła.
- Tak myślisz, że będziemy przed nim? Jeśli tak to powodzenia. - odpowiedziała patrząc przed siebie.
- Cholera! - uderzyłem w kierownicę. Przed nami ciągnął się korek. - Masz. Dzwoń do Louis'a. Od ciebie nie odbierze ode mnie prędzej. - dałem jej mój telefon.
- Jest sygnał.
- Daj na głośnik. - szatynka wykonała moje polecenie.
- James nie mogę teraz rozmawiać. - powiedział Louis, gdy tylko odebrał.
- Stary gdzie jesteś?
- W drodze do Mark'a.

- Po co do niego jedziesz? - próbowałem zyskać na czasie.
- Po to, by obić mu ten ryj.
- Tommo nie rób tego.
- Jak mam nie robić tego, skoro on próbował skrzywdzić Jade? - spytał.
- Odpuść. Chcesz mieć przez niego kłopoty i wylecieć ze szkoły?
- Nie chcę wylecieć ze szkoły, ale też nie chcę puścić tego płazem co próbował zrobić Jade.
- Louis proszę cię... - chciałem go przekonać jednak mi przerwał.
- James nie odpuszczę mu tego. - rozłączył się.
- Kurwa! - znów uderzyłem w kierownicę.
- I co my teraz zrobimy? - spytała dziewczyna.
- Nie wiem Jade. - odpowiedziałem.
- Myślisz, że będziemy przed Louis'em?
- Nie mam pojęcia. Jeśli ten korek się ruszy to tak.

***oczami Kieran'a***

Co ja mam takiego powiedzieć Kit'owi? Nie lubię kłamać, a tym bardziej nie lubię kłamać przyjaciela. Może zacznijmy też od tego, że nie lubię kłamać. Może tym razem mi się uda. Wszedłem do domu Kit'a i Jade jak gdyby nigdy nic.
- Cześć. - rzuciłem z przedpokoju nie wiedząc gdzie jest przyjaciel.
- W salonie. - usłyszałem i pomaszerowałem do salonu. Wchodząc do niego momentalnie mowę mi odjęło. W salonie był też Dean i Sean.
- Cześć brat. Gdzie Jade? - spytał Dean. Super teraz muszę wymyślić coś nowego.
- No z Louis'em, a gdzie ma być? - powiedziałem drapiąc się po głowie.
- Myśleliśmy, że jest z tobą. - wtrącił Kit.
- To źle myśleliście. To znaczy byliśmy z Jade na spacerze, ale potem poszła do Louis'a. - wytłumaczyłem.- Jadąc do domu widziałem jak Louis jechał w przeciwną stronę. Nie było z nim Jade. - wtrącił się Sean. Człowieku ty nigdy nie potrafisz trzymać języka za zębami.
- Dobra Kieran mów prawdę. Gdzie jest moja siostra? - Kit wstał z kanapy.
- Tylko nie bądź zły. - uprzedziłem.

***oczami Jade***

- Czy ten cholerny korek może się w końcu ruszyć?! - krzyknęłam wkurzona. Stoimy w nim ponad dwadzieścia minut, a on nawet porządnie nie drgnął.
- Spokojnie. - pocieszał mnie James. - Tobie zależy na Lou, prawda?
- Słucham? Skąd ten pomysł? - popatrzyłam na niego.
- Stąd, że widzę jak na niego patrzysz. Jak się rumienisz, gdy on na ciebie spojrzy czy się do ciebie uśmiechnie. - blondyn popatrzył na mnie.
- Nie, to nie prawda. - powiedziałam.
- Nie wcale, a ten rumieniec to skąd? - zaśmiał się.

- Nie wiem. Na pewno nie przez Louis'a.
- Tak naprawdę to ty i on boicie się przed samymi sobą przyznać, że się w sobie zakochaliście. - oznajmił.
- To nie prawda. - zaprzeczyłam.- Owszem prawda. Ja to wiem, ty to wiesz i Louis też to wie. Gdyby nie była to prawda, to czy Louis jechałby rozprawić się z Mark'iem? Jeśli nie byłaby to prawda, to czy ty jechałabyś teraz ze mną powstrzymać Louis'a? Oboje wiemy, że to prawda. Jade nie oszukuj samej siebie. - odparł.
- Korek się wreszcie ruszył. - rzuciłam i odwróciłam głowę. Tak naprawdę to James ma rację. Boję się sama przed sobą wyznać, że zakochałam się w Louis'ie.

***oczami Mark'a***

Zacząłem chodzić w kółko po mieszkaniu czekając na Tommo. Boję się, że on o wszystkim wie. W sumie nie. Czego mam się bać? Louis'a? Mamy takie same szanse jakby mnie zaatakował. Dlaczego nasza przyjaźń musiała rozpaść się przez jakąś małą sukę? Gdyby nie ten jebany projekt i podzielenie na grupy nie byłoby tak jak jest teraz.
- Mark ogarnij się. - po raz kolejny skarciłem się w myślach. Dlaczego przypuszczam najgorsze? Może faktycznie Louis poznał się na Jade. Nagle na podjeździe usłyszałem samochód.
- Cześć sta... - otworzyłem drzwi i moja twarz spotkała się z pięścią Louis'a. Zachwiałem się i upadłem na podłogę.
- Coś ty sobie myślał?! - podniósł mnie i przyparł do ściany.
- To, że przelecę tą dziwkę. - zaśmiałem mu się w twarz i automatycznie znów w nią oberwałem.
- Ona. Nie. Jest. Dziwką. - powiedział przez zaciśnięte zęby i rzucił się na mnie.

***oczami Jade***

- Niech to szlag! Louis już tu jest. - powiedziałam, gdy tylko James zaparkował pod domem Mark'a.
- Zostań tu, a ja pójdę do środka. - oznajmił blondyn opuszczając samochód.
- Chyba śnisz. - wysiadłam i udałam się za nim. James od razu rzucił się na nich by ich rozdzielić. - Louis! Louis zostaw go! - do moich oczu napłynęły łzy.
- Jade co ty tu robisz? - Tommo podszedł do mnie.
- Louis idźcie stąd! - powiedział blondyn trzymając wściekłego Mark'a.
- Możesz mi powiedzieć co tutaj robisz? - spytał szatyn ocierając krew z nosa.
- Nie chciałam, żebyś zrobił coś Mark'owi. - szepnęłam ze łzami w oczach.Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Chodź. Odwiozę cię do domu. - objął mnie ramieniem i poprowadził do samochodu.

***

Pożegnałam się z Louis'em i poszłam do domu. Chciałam pomóc opatrzyć mu rany jednak on postawił na swoim. Weszłam do domu ściągając kurtkę i buty.
- Jestem! - krzyknęłam i  zaczęłam wspinać się po schodach.
- Jade chodź tutaj. - powiedział mój brat. Nie mogę tam teraz iść. Złapałam się za jeszcze obolały polik.
- Zaraz przyjdę. - chciałam iść na górę i przykryć go pudrem.
- Nie zaraz tylko w tej chwili. - oznajmił. Zeszłam na dół i udałam się do salonu ze spuszczoną głową.
- Co? - spytałam dalej z głową w dole.
- Możesz podnieść głowę. Wiem o wszystkim.

- Jak to? - podniosłam głowę. W salonie oprócz mojego brata byli Kieran, Dean i Sean.
- Kieran powiedział mi o wszystkim.
- Kieran jak mogłeś? - popatrzyłam na przyjaciela. Wydał z siebie ciche "przepraszam".
- On Ci mógł zrobić krzywdę!
- Kit to ... - chciałam mu wytłumaczyć jednak mi przerwał.
- Dość! Masz zakaz spotykania się z Tomlinson'em. - powiedział stanowczo, a ja stanęłam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć.

----------------------------------------------------------
Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam. Tyle razy obiecywałam Wam wstawić nowy rozdział i za każdym razem czekał Was z mojej strony zwód :( Tym razem doczekaliście się nowego rozdziału :) Według mnie jest on beznadziejny ;x Ale ocenę pozostawiam Wam <3 Jeśli macie jakiekolwiek pytania to zapraszam na ASKA CZYTASZ=KOMENTUJ :) ~ Kika